Dzisiejszego poranka pogoda dopisuje. W jednym z domów
przez okno w Strefie Nadprzyrodzonych, na twarz śpiącej jeszcze dziewczyny,
pada strumień światła. Niezbyt przejmuje się tym faktem. Jej sen przerywa dwudziestosześcioletni
młodzieniec.
-Wstawaj! Jak długo zamierzasz jeszcze leniuchować?!
Zaraz zaczną się zajęcia! – odezwał się brunet.
Dziewczyna ociężale otwiera oczy i nie zwraca uwagi na
głośną pobudkę brata.
- I tak się nudzę na zajęciach z teorii, nic ciekawego
na nich nie ma. Ciągle przerabiamy to samo. -odburknęła niebieskowłosa.
-Claire, jak ty masz zamiar zdać egzamin, kiedy nie
chodzisz na zajęcia z teorii? - chłopak jest już zirytowany- Zapomniałaś,
że chcesz być lepszym wojownikiem ode mnie? Ile razy mam ci powtarzać, że w tej
pracy nie liczą się tylko umiejętności, ale również intelek?
-Dobra Rafael, nie musisz się już aż tak pieklić...-
odpowiedziała lekceważąco.
W tym momencie wchodzi kobieta z
czerwonymi włosami.
-Czy wy musicie się drzeć od samego rana?! W tym domu
obowiązują zasady kultury osobistej! - powiedziała z irytacją.
Claire spuściła wzrok. Można dostrzec skruchę w jej
oczach.
-Przepraszam ciociu... - cichutko powiedziała.
Wyciągnęła rękę na zgodę bratu, zaś ten spojrzał się na
nią z pogardą i jedynie mruczy coś pod nosem. Chłopak chce odejść, ale kobieta go zatrzymała.
-O co znowu poszło? Dlaczego nie chcesz pogodzić się z siostrą?-
wypytuje kobieta.
-Mamo, przestań gadać ciągle o tym samy. Dlaczego? Otóż
wiedz, że mam dość tej rutyny. Wyciągam do niej pomocną dłoń, chcę pomóc,
aby zdała egzamin. A ona?! Po prostu ma to gdzieś! - po mimice widać
jak powstrzymuje się od innych, zbędnych komentarzy.
-Nie prawda! Kiedy proszę ciebie o pomoc to mówisz, że
mam sama sobie poradzić z problemem! Nie udawaj, że... - kobieta rzuciła
gniewne spojrzenie na Claire, a ona wstrzymała się od dalszych docinek.
W tym czasie Rafael mając tego dość, udał się do innego pokoju. Po całej akcji kobieta wyszła przygotować
śniadanie, a dziewczyna w spokoju się przygotowuje. Podczas śniadania
atmosfera jest napięta, mało kiedy ktoś zabierał głos, przez co czerwonowłosa
mówi wręcz monolog. Ani Claire ani Rafael nie mieli ochoty na jakąkolwiek
rozmowę, a na pewno nie ze sobą nawzajem. Po zjedzonym śniadaniu czy chcieli
czy nie, musieli razem iść do Bazy Wojowników. Po drodze panowała cisza aż do
czasu...
-Musisz ciągle coś wymyślać i wykręcać się od zajęć
teoretycznych?- zapytał ją spokojnym głosem.
-Kiedy ja mówię prawdę. Całą teorię praktycznie
nauczyłam się na pierwszym roku, przez te pozostałe cztery lata powtarzamy na
okrągło to samo... Nudzi mi się. - powiedziała z widocznym zniesmaczeniem.
-Nie rozumiesz, że tu nie chodzi o ,,nudzi mi się'' ? Jeśli nie będziesz obecna na wyznaczonych lekcjach z teorii, nie
dość że wpłynie to na frekwencje, a tym samym nie dopuszczą cię do egzaminu, to w dodatku nie zrobisz niczego w praktyce. Co ja mówię, nawet teraz masz
problem z najprostszymi rzeczami, bo nie przykładasz się do opanowania teorii.
Dziewczyna nie jest zadowolona z zaprezentowania jej
słabości przez brata.
-A więc... Dlaczego mi po prostu nie pomożesz?
-Eh... Claire... Jesteś już pełnoletnia, więc zachowuj
się jak przystało na ten wiek, a nie zadajesz durne pytania. Dlaczego ci nie
pomagam w ćwiczeniu umiejętności? Domyślam się, że tylko takie pytanie
wchodzi w rachubę. Nie chcę żebyś polegała tylko na mnie, zresztą jak mam ci
pomóc, skoro nie rozumiesz, co do ciebie mówię, bo się nie uczysz? To, że jestem
jednym z wyższych w siłach zbrojnych, nie oznacza, że mam obowiązek cie
wszystkiego uczyć. System w szkole jest wystarczający, a dużo zależy od twoich
chęci. - spojrzał przed siebie - Nie ważne i tak tutaj się rozdzielamy, muszę jeszcze przed pracą wpaść
do sekcji badawczej. Zatem do zobaczenia.
Po długiej wypowiedzi brata, dziewczyna również się z nim
pożegnała, myśląc nad jego słowami. Szła drogą, którą chodzi prawie codziennie,
więc znała każdy szczegół na pamięć. Zamyślona spojrzała na prawo, gdzie
znajduje się sekcja badawcza, później w drugą stronę na budynek zajęć
praktycznych. Dochodząc do budynku zdziwiła się, że nikt przed nim nie stoi. Ma milion wersji, w końcu Claire ma niesamowicie dużą
wyobraźnie. Dopiero przypomniała sobie, że wykładowca odwołał dzisiejsze zajęcia. Zrozumiała swój błąd będąc pod samymi drzwiami. Nieco wkurzona swoją pomyłką, wraca do domu, bo nie ma dzisiaj
ochoty na robienie czegokolwiek.
-Ehh.. Szkoda, że nie mam takich dobrych relacji z
bratem jak to było kiedyś. Pamiętam ten dzień kiedy go poznałam i ten, w którym zamieszkałam
z nim.
Claire przypomina sobie własną historię:
Kiedy byłam mała, mało kiedy widywałam moje
rodzeństwo. Mimo rzadkiego kontaktu myślę, że moja podświadomość
celowo zapamiętywała ich twarze, zachowania i styl bycia. Było mi łatwiej, gdy po raz
kolejny widziałam siostrę czy brata pamiętając ich. Rafael jest z nas
wszystkich najstarszy i pomimo tak dużej różnicy wieku potrafiłam dobrze
dogadywać się z nim. To były dobre czasy, kiedy moi rodzice jeszcze żyli. - w tym momencie
dziewczynie napłynęły łzy do oczu, po jej twarzy widać tęsknotę za
rodzicami - Mimo, że miałam zaledwie osiem lat, gdy ich straciłam i nie
wiem jak to się wydarzyło, nie pamiętam nic z tego smutnego dnia. Brat
mówił, że to najprawdopodobniej skutek wstrząsu dla tak małego dziecka, po
prostu wymazałam to z pamięci. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić po śmierci mamy i taty...
Nie sądziłam, że Josephine, mama Rafaela przygarnie mnie do siebie i będę mieszkać z nią i
bratem. Jakby nie patrzeć, była to pierwsza kobieta, z którą mój ojciec miał
dziecko.... Powiedziała, że mam na nią mówić ciociu i tak zostało do dnia
dzisiejszego. Gdy nadszedł właściwy czas, zapisałam się do szkoły wojskowej i ten rok jest ostatnim w mojej edukacji. W międzyczasie poznałam wielu dobrych nadprzyrodzonych, choć ludzi
u nas w Strefie też jest dość dużo. - na chwilę zamyśliła się i zrobiła poważną minę -Od różnych osób słyszałam obelgi
odnośnie mojej roli w trzydziestym drugim lutym. Nie mam pojęcia co to oznacza...Jaki trzydziesty drugi, w dodatku luty?
Absurd goni absurd... Przezywali mnie, aż pewnego dnia nazwali mnie...- w
tym momencie głos dziewczyny zadrżał.
Jeszcze dość długi czas szła do domu, a gdy
doszła powiedziała cioci o tym, że zajęć nie było i poszła na polanę poćwiczyć
swoje umiejętności bojowe. Nadszedł wieczór, więc dziewczyna wróciła do domu.
Gdy Rafael dowiedział się o błędzie, jaki popełniła Claire, znalazł kolejny
powód do drażnienia siostry. Niebieskowłosa wkurzyła się, zaś jego samego to
bawiło. Na następny dzień poszła na zajęcia z teorii.
-Dzisiaj omówimy system dziedziczenia mocy od
rodziców. -powiedział nauczyciel.
-Cooo?! Znowu to samo?! - wykrzyczeli wszyscy
razem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Celowo piszę o nadprzyrodzonych bo dziedziczenie u egzekutorów jest trochę inne.
Na wstępie muszę powiedzieć,że każdy nadprzyrodzony ma dwie lub jedną moc. W drugim przypadku takie osobniki lepiej ją kontrolują niż przeciętni nadprzyrodzeni.
Cóż mamy rodziców. Każdy rodzic ma dwa współczynniki, ale jak można zauważyć przy osobie nr 1 ujawnił się tylko jeden. Jest to możliwe, ale nie oznacza to, że nie ma drugiego współczynnika. Drugą możliwością jest również to, że dwa pierwotne współczynniki się połączyły i powstało zupełnie coś nowego czyli np. ziemia i wiatr połączyły się i dały początek ogniu. U osoby nr 2 ujawniły się oba współczynniki. W następnym pokoleniu przy osobie nr 3 pojawiła się ziemia. Dlaczego? Dziedziczenie mocy nie musi być prostolinijne, najczęściej jest to po prostu drogą przypadku, zatem niektórzy mają moce, które wykluczają siebie nawzajem np, wodę i ogień - wymaga od użytkownika wielkich zdolności do opanowania takich ,,zestawów''. Kolejny jest nr 4, który posiadł zupełnie inne współczynniki. Możliwe jest to ,że jednym z tych współczynników należy do osoby nr 1. Druga opcja to z połączenia 2 współczynników -osobnik nr 4 nieświadomie wyspecjalizował z dwóch współczynników pochodzących od rodziców zupełnie inne współczynniki.
-Przepraszam ciociu... - cichutko wymruczała.
OdpowiedzUsuńWyciągnęła rękę na zgodę bratu zaś ten
spojrzał się na nią z pogardą i jedyną reakcją
było mruczenie czegoś pod nosem.Wkurzony
chłopak odchodzi ale niezbyt daleko, ponieważ
kobieta go zatrzymuje.
-Dlaczego nie chcesz pogodzić się z siostrą? -
wypytuje kobieta.
-Mamo przestań gadać ciągle o tym samy.
Dlaczego? Otóż wiedz matko, że mam dość tej
rutyny...
Dlaczego najpierw jest mowa o cioci, a potem ni stąd ni zowąd o mamie? Chyba drobna pomyłka, ale ciekawie piszesz.
Ogólnie owa kobieta dla gł.boh. jest tak jakby ciocią zaś dla jej brata to matka -jeśli mnie pamięć nie myli to chyba wspomniane jest to gdzieś pod koniec rozdziału. Wybacz jeśli nie udało mi się tego przekazać w tekście ;___; Ogólnie jestem wdzięczna za komentarz i za zainteresowanie moim opowiadaniem ,jeszcze raz dzięki i mam nadzieję, że wytłumaczyłam o co chodzi z ,,ciocią'' i ,,mamą'' ;)
UsuńZaczyna się ciekawie ^^
OdpowiedzUsuńOd dziś zaczynam czytać twojego bloga Karo ^^ Obiecałam ci to :D
K.Z.
o kurde no to mnie zaskoczyłaś :D w ogóle jakie incognito xd
UsuńTen czarny tekst na tle z gałęziami jest niewidoczny. Ciąg dalszy rozdziału jest pod obrazkiem, czy to na inny temat?
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nie wiem jak mogło mi umknąć ten kolor. Wybacz :( Tekst pod nie jest kontynuacją tylko innym tematem :) Już poprawiłam na taki co widać.
UsuńNie rozumiem po co mieszać narrację pierwszoosobową i trzecioosobową a do tego jeszcze czasy. Dlaczego kiedy wraca do domu jednocześnie jakby się komuś zwierzała na głos?
UsuńTo z mamą i ciocią z początku wydawało się poplątane, ale teraz już wszystko jasne. Dziwne by macocha kazała do siebie mówić ciociu, ale bywa różnie...
Ten post był pisany półtora roku temu :< Dziękuję bardzo za wytknięcie błędu :) Już od jakiegoś czasu miałam w planie gruntowne przejrzenie rozdziałów pod względem błędów. Pewnie po maturach postaram się naprawić ten błąd w pierwszym lub początkowych rozdziałach.
Usuń