-Chwila, Olivio... Czy ty powiedziałaś, że ta kartka jest pusta?
-Owszem a czemu miała by być zapisana? Jakkolwiek patrzę na nią, to nic nie dostrzegam. Czyżbyś tak bardzo uderzyła głową kiedy upadałaś tam w lesie?
-Twierdzisz, że mam omamy?
-Owszem... Nie powinnaś jeszcze trochę poleżeć w łóżku? Czy aby na pewno dobrze się czujesz? Odpoczywaj dzisiaj lepiej cały dzień. - powiedziała zmartwiona.
-Ona na prawdę tego nie widzi ... -pomyślała.
-Chyba masz rację, lepiej odpocznę jeszcze przez jakiś czas. A właśnie Olivio, mówiłaś że zapomniałaś swojego plecaka dlatego przyszłaś do mnie z powrotem. Znalazłaś już go? -spytała się.
-Tak. -powiedziała radośnie.
Po czym spoważniała:
-Tylko nie zapomnij oddać książki w terminie do biblioteki, wiesz jak pani nie lubi kiedy ktoś spóźnia się z ich oddaniem. Biblioteka dla tej pani to rzecz niesamowicie ważna a tym bardziej książki...
-Tak wiem... Niedawno wypożyczyłam więc mam dużo czasu jeszcze w zapasie.
-To dobrze. -odpowiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po tych słowach dziewczyny skierowały się w stronę drzwi. Jedna drugą żegnając machała do siebie. Claire ponownie wróciła do pokoju.
-Nie wiem, chyba za dużo sobie już wyobrażam... Mało kiedy widzę poważną Olivie... Czyżby to ona była jedną z 2 osób? Za bardzo dramatyzuję. Nie wiem już co sądzić. Najbezpieczniej będzie jeśli nie będę pokazywać tej kartki nikomu. - pomyślała.
-Claire chodź na kolację. - zawołała ciocia.
-Już idę.
Dziewczyna poszła do kuchni gdzie wszyscy razem zawsze jedzą posiłek. Dochodząc na miejsce można było wyczuć zapach krokietów. Zachęcona tymi zapachami siada czym prędzej do stołu. Jednej osoby brakowało jeszcze przy stole a był to Rafael. Trochę zajęło zanim przyszedł, ponieważ był zajęty sprawami związanymi z wojskiem. W końcu wszyscy zaczęli jeść. Ciotka wyszła, ponieważ skończyła swój posiłek wcześniej niż pozostała dwójka i chciała odpocząć po dniu pełnego emocji. Panowała cisza podczas ich posiłku aż pierwszy odezwał się chłopak.
-Powiedz mi. Co żeś zrobiła tym biednym stonogom i jakim cudem te zwierzęta nie chciały się od ciebie odczepić? Gadaj!
-Co się wydzierasz na mnie!? Chyba już ci mówiłam co się stało... Widziałam, że ta stonoga atakowała biedne zwierzęta więc nie mogłam bezczynnie stać. Kiedy zabiłam ją, ona musiała zwołać swoich towarzyszy przed śmiercią, wtedy nagle poczułam dziwne uczucie i dalej to sam znasz historię.
-A nie widziałaś nikogo?
-Jak miałam zauważyć kogokolwiek?
Po czym pomyślała:
-Powinnam mu powiedzieć o tym dziwnym głosie? Ale on wyraźnie mówił na mnie przeklęte dziecko... Ooo nie, lepiej nie! Jeśli mój brat wie coś, to z pewnością to tylko da mu przewagę nad rozwiązaniem zagadki a i tak mi nie powie!
-Kłamiesz!
-Czemu miałabym kłamać?!
-Jakim cudem te stonogi nie miały szans z tobą w starciu? Było ich strasznie dużo a ty jedna... W dodatku ta aura, ktoś był z tobą. Właściwie kilka istot. Nie wiem co to do końca było, w końcu każdy rodzaj czy to ludzie czy istoty magiczne mają inną aurę charakterystyczną dla gatunku. Nie jestem znawcą a szczerze mówiąc pierwszy raz się spotkałem z taką dziwną aurą,która była zmieszana z twoją, zatem nie ma innej opcji jak twoje uczestnictwo w walce. Nie wywiniesz się. Mówże prawdę...
-Ale jak mam ci powiedzieć coś czego nie wiem?
-No nie wiem, właśnie oczekuję od ciebie odpowiedzi...
-W jaki konkretnie sposób miałabym zadać tak dziwne obrażenia? Myślisz, że nawet ze swoją bronią byłabym zdolna do tego? Musiałabym chyba siedzieć nad każdym z osobna i starać się odciąć tak wielki kawał mięsa... W dodatku chce podkreślić, że tych obszarpanych kawałków z tego co widziałam nigdzie nie było.... Zresztą mam tego dosyć, jeśli nasza kolacja ma wyglądać na zasadzie przesłuchania to sobie daruję. Życzę miłej kolacji.
Dziewczyna wstała, zasunęła nerwowo krzesło. Idzie w stronę swojego pokoju, ale niespodziewanie jej drogę blokują zwierzęta.
-Ach... Wybaczcie, musicie być głodne. Już was nakarmię.
Wróciła się, nakarmiła je. Uspokoiło ją to trochę. Jeszcze chwilę została, pogłaskała oba zwierzęta i wróciła do swojego pokoju. Wzięła parę rzeczy i tym razem powędrowała do łazienki.Weszła pod prysznic. Relaksuje się myjąc, po czym wyciera się ręcznikiem. Stała przed lustrem, które wisi na jednej ze ścian łazienki. Po raz kolejny spogląda smutnym wzrokiem na jej znamię na klatce piersiowej.
-Zawsze mnie zastanawiało od czego mam to... Od kiedy pamiętam jest w tym miejscu. Chwila moment co to jest ?!! - spojrzała zdziwiona na swoją lewą rękę a ściślej mówiąc w okolice nadgarstka.
-Co to ma znaczyć? Dlaczego pojawiło mi się kolejne znamię? Różni się co prawda od tego wielkiego, ale oba zamiast być czymś w rodzaju blizny są po prostu koloru czarnego i mają dziwny jakby wzór...Co ja mam niby powiedzieć teraz mojemu bratu czy też ciotce jak spytają się o to? Pojęcia nie mam... Moja głowa już pęka od tych dzisiejszych emocji.
Szybko się ubrała i zabrała rzeczy z łazienki. Wracając do pokoju starała się unikać swoich domowników, co okazało się dobrą decyzją. Uporządkowała swoje ciuchy, zawiesiła na wieszaku te, które uważała aby ubrać następnego dnia. Chciała położyć się do łóżka ale zauważyła, że nowi domownicy już tam są. Leżą w taki sposób jakby pokazywali, że przygotowali również miejsce dla niej. Zgasiła światło, położyła się do swoich nowych pupilków.
-Nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi... Najpierw ten dziwny gościu co dał mi kartkę, potem tajemniczy głos, który jak sądzi mój brat przybył z kimś jeszcze... W dodatku skądś mnie znał a przynajmniej musiał słyszeć o mnie... Co jeszcze... No właśnie czemu Olivia nie widzi tego napisu na kartce? Wygłupiała się ze mną? Wątpię... Na domiar złego brat zaczął mnie przesłuchiwać jakbym była kryminalistką, a na koniec to dziwne znamię... Co jeszcze mnie czeka?? Aż strach myśleć. Samo rozmyślanie nic mi nie da, w dodatku jestem tak śpiąca.
Dziewczyna jeszcze przez jakiś czas się zastanawiała nad wieloma rzeczami. Co jakiś czas ziewała aż w końcu zmęczenie przezwyciężył wszystko i usnęła. W domu można było słychać burzliwe rozmowy ciotki z Rafaelem. Minęło sporo czasu zanim również ich przezwyciężyła senność. Wszystkie światła w domu zgasły i nastała kompletna cisza. Sen Claire był łagodny i delikatny. Można było to wywnioskować po tym, że dziewczyna całą noc przespała nie budząc się ani razu i nie pociła się. Nastał dzień, wszystko budzi się po raz kolejny do życia jak również domownicy. Nastaje kolejny być może znów pełen wrażeń dzień.
"Jakim cudem te stonogi nie miały szansy z tobą w starciu?" - to pytanie? Skąd wiadomo że nie miały? Może walka była wyrównana? ^^
OdpowiedzUsuńJak widać braciszek nie docenia możliwości Claire :P
UsuńRaczej je przecenia skoro nie dopuszcza myśli, że miała po prostu fart.
Usuń