środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 34 - W domu.

-Czy to Emily?
-Tak, wpuściłam ją mimo zakazu ciotki. Spróbuj powiedzieć, że jestem złą siostrą!

Kobieta szybko wbiegła do pokoju gdzie leżał Rafael.
-O losie! Co ci się stało,przecież[...]
-Szczerze mówiąc dziwnie się tak patrzy na nią. Emily... Będąc sztucznym nadprzyrodzonym nawet jej wspomnienia do końca nie wróciły, więc nie zna celu czemu chciała nim zostać a mimo to pracuje w laboratorium na równi z niejednym nadprzyrodzonym,a nie jakby się wydawało, że pójdzie na front. Równie dobrze mogłaby pracować w laboratorium u siebie(w Strefie Ludzi). Więc po co chciała zostać jedną z nas? Trochę dziwne jest to, jaka wielka różnica
jest pomiędzy nią a Eve. To niewiarygodne... Eve zawsze spokojna i często bez uczuć zaś ona pokazuje zawsze to co czuje i jest bardzo troskliwa zwłaszcza jeśli chodzi o Rafaela(co ona w nim widzi? Taki gbur jakich mało, sztywniak i  wszystko razem...). Nie wiem czemu ale jakoś jej obecność nie sprawia mi już dyskomfortu czy też obrzydzenia. Być może byłam uprzedzona do nich ale z czasem jak poznałam Eve opora znikła? - rozmyślała Claire.
-Co ty robisz z tym bandażem? Już jestem opatrzony! -stawiał opór widząc Emily trzymającą bandaże.
- Jesteś ale trzeba zmienić opatrunek na oko.- powiedziała zarzucającym tonem.
-Nie chcę abyś spoglądała na mnie w takim stanie.
Widząc zmartwioną twarz dziewczyny dodał: 
-Ehh... W porządku niech będzie zmiana opatrunku ale niech zrobi to Claire.
-A mi to niby można patrzeć na to twoje miejsce rany?! Niech ci będzie... Emily podaj mi bandaż.
-przyjęła od blondynki to o co prosiła.
-Jak to okropnie wygląda, jaki wielki ból musiał czuć... -pomyślała kończąc daną czynność.
Niebieskowłosa widząc ich ożywioną rozmowę poszła do swojego pokoju aby im nie przeszkadzać. Nie minęło zbyt wiele czasu kiedy ciotka z siostrą wróciły. Josephine była zniesmaczona obecnością kobiety ale w tej sytuacji była skora znieść ją. Nagle Alice puka do pokoju Claire po czym wchodzi.
-Hej, jak się czujesz?
-Wszystko w porządku...
-Jejciu jaka ty roztrzepana jesteś, bark mi słów.
-zaśmiała się białowłosa.
-O co znowu chodzi?
-spytała zdezorientowana.
-Przed chwilą był tu Matt. Po złożeniu raportu zapomniałaś chyba z emocji pójść po swoje pierwsze wynagrodzenie za misję. Miły z niego chłopak, że pofatygował się i ci przyniósł.
- podała siostrze pieniądze.
-O losie! Rzeczywiście z tego wszystkiego zapomniałam! On i miła osoba? Taaaa... już to widzę(swoją drogą ciekawe czemu kilka godzin od zakończenia misji nagle mu się zachciało bawić w takie rzeczy...).
-Co taka zdołowana dzisiaj jesteś? Zdenerwowałaś się na Josephine, że grzebała w twoich rzeczach? Wiem, że źle zrobiła ale zaniepokoiła nas ta twoja kartka.
-powiedziała zmartwiona.
-Przykro mi ale nie powiem nic na ten temat choćbyś nie wiem jak bardzo naciskała.- spuściła wzrok.
-Dlaczego skrywasz tyle w sobie? Pozwól sobie pomóc, jestem twoją siostrą więc to rozumne, że martwię się o ciebie.
-pomyślała Alice.
Rozmowa z początku się dłużyła bo dziewczyna chciała delikatnie wydobyć jakieś informacje z żółtookiej ale ona milczała. Gdy dała za wygraną rozmawiały o przeróżnych rzeczach. Nadszedł wieczór a z nim pożegnanie Emily oraz wpuszczenie do domu zwierząt. Odświeżona dzisiejszą kąpielą zaczęła rozmawiać z Klopsem i Makaronem. Nie dowiedziała się zbyt wielu rzeczy od nich. W końcu zmęczona położyła się i zaczęła rozmyślać.
-Aż trudno mi uwierzyć, że Klops w swojej prawdziwej postaci jest tak wielki... Nie na darmo nazywa się ich demonicznymi zwierzętami. Zresztą oni jak oni ale muszę odzyskać moją kartkę od ciotki. Znajdę jeszcze dobrą okazję. Ale chwila... O co chodziło Alice, że Josephine od początku mnie nie chciała? Nie rozumiem, czemu mną się opiekuje od małego, wyciągnęła rękę do mnie w tych najtrudniejszych chwilach a tu taka wstrząsająca informacja? Z czym ona pogodzić się nie może? W dodatku ja coś zrobiłam i nie pamiętam o tym, co to może być? Co ja jej zrobiłam? Z tego wynika, że siostra też musi coś wiedzieć... Ten amulet uchronił mnie tak jak zawsze robił to Klops,nawet więcej niż mój poczciwy pies. Nie wiem czemu ale moje znamię w ogóle się nie zmieniło, jest jakie było(po tym dziwnym uczuciu znamię się zmieniało, jakby się rozpadało). Co to za silny amulet(szkoda,że się rozpadł).- dziewczyna chciała jeszcze chwilę porozmyślać lecz sen przezwyciężył.

2 komentarze:

  1. Że niby nikomu nie ufa bo źle na niż patrzą, ale podobno nie wszyscy ją przezywają.
    Nie odziedziczyła koloru oczu po rodzicach ? Nie dziwiło jej to dotąd i nadal nie dziwi?
    Jej siostra strasznie dużo gada co podczas omdlenia głównej bohaterki jest kompletnie nienaturalne ;/
    Nie chce mieszać matki w to że nie ma oka? Serio myśli, że ona nie zauważy? Jakie to dojrzałe -_-

    E... o co chodzi z tym podkreśleniem? Au... ból to jedno, ale chłopak stał się z automatu kaleką nie zdolnym do widzenia w trzecim wymiarze. Nie mówiąc już o ubytku krwi.
    Nie rozumiem dlaczego Claire po prostu nie spyta bliskich o to co ją dręczy. Szczególnie że oni zadają jej pytania....
    Ciągle zapominam by komentować pod daną notką, ale one są stanowczo za krótkie ;/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony to nic dziwnego. W normalnym świecie rodzice mogą mieć inny kolor oczu i dziecko również. Z pewnością ją to dziwiło, ale co może poradzić, każdy unika jakiegokolwiek tematu z nią związanego...

      Myślę, że tymczasowo nie chciał przysparzać więcej cierpienia własnej matce. Gdy emocje z niej zejdą, wtedy zapewne powie jej :)

      Aż tak dużą kaleką nie został, w końcu ma jeszcze drugie oko. Zapewne go bolało, ale to po prostu typ twardziela :P Zazwyczaj unikają tego tematu, więc nie ma sensu ponownie się pytać.

      Nie szkodzi, że zapominasz. Komentarze są dobrowolne i bardzo się cieszę, że komentujesz :D

      Usuń