wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 52 - Sen cz. II

Claire złapała za ręce obie dziewczyny dzięki czemu czuła się bezpieczniej. Wszyscy szli w milczeniu lecz spokój przerwał pierwszy atak wroga. Czuli z oddali parę aur. Nie byli to egzekutorzy tylko parę tynad, które na pierwszy rzut oka nie wyglądają na groźne. Są to pantery śnieżne(dwukrotnie większe niż normalnie) lecz jeśli znajdą kogoś na swoim terytorium, zmieniają całkowicie nastawienie. Stawiają na ziemię swoją trzecią parę kończyn, które wcześniej były chowane w gęstym futrze dzięki czemu są jeszcze szybsze niż zwykle. Kły wydłużają się tak mocno, że wystają i sięgają im d brzucha. Z natury są sprytnymi zwierzętami ale sądząc po tak małej liczbie osobników, to muszą być ci najsłabsi, którzy zostali wyrzuceni ze stada. Wszyscy przyjęli postawę do walki.
-Niech to, czemu musieliśmy na nich trafić?! - zaczęła marudzić Claire.
-Chyba lepsze to niż napotkanie egzekutorów! - odpowiedziała Rose.
-Rose uważaj! - powiedziała niezbyt energicznie Eve.
W tym momencie popchnęła dziewczynę w bok zaś sama przyjęła cios przez jedną z tych kreatur. Zielonooka odleciała pod wpływem naparcia na 2 metry. Miała szczęście, że będąc w Magicznym Lesie nie uderzyła w żadne drzewo. Podczas gdy wszyscy rzucili się do walki, najsłabsza brzoskwinio-włosa dziewczyna nieco spanikowała. Pierwszy raz jest na poważnej misji i najprawdopodobniej nie tak to sobie wyobrażała. Mimo wszystko zebrała się w sobie i rzuciła się zielonowłosej dziewczynce na pomoc. Zdawała sobie sprawę z własnej bezsilności ale nie zamierzała przypatrywać się biernie wszystkiemu.
-Zaczekaj, nie dasz mu rady! - zawołała żółtooka ale dziewczyna jej nie słuchała i biegła w stronę poturbowanej 12-latki.
Claire nie zdążyła złapać niedoświadczonej przyjaciółki ale postanowiła zapobiec rozszarpaniu Rose przez tynadę. Rzuciła w tego konkretnego kamieniem.
-Nie zareagował? Czy on ma te futro z żelaza?! - pomyślała po czym raz jeszcze rzuciła w niego kamieniem choć umieściła na nim aurę ognia przez co wydawało się jakby płonął.
Kamień tym razem wywołam reakcję. Kreatura musiała poczuć ciepło, które biło od kamienia. Dziewczyna, gdy tylko zauważyła, że przykuła jego uwagę wyjęła broń i naładowała ją ogniem.
-Mogłabym go załatwić na odległość ale Rose i Eve byłyby narażone na działanie mojej mocy. - pomyślała.
Zwierzę zaatakowało ale żółtooka zgrabnym ruchem odparła atak i oparzyła dość znacząco tynadę tak, że ta nie była w stanie przez chwilę zapanować nad sobą. Claire wykorzystała ten moment, zamachała się i mocnym uderzeniem w głowę wbiła długie kły w ziemię. Bez chwili zastanowienia ugodziła przeciwnika. Nie tracąc czasu zaczęła biec w stronę swoich przyjaciółek. Wzrok powędrował w ich stronę ale obie złapały się za głowy i wydawało się, że przez chwilę cierpiały.
-Co wam jest? - spytała się zdezorientowana.
-Jak to co? To twoja wina, użyłaś swojej mocy przez co Ian sądzi, że wdałaś się w jakąś poważniejszą walkę i wysłał nam sygnał. Trzeba przyznać, że rzeczywiście teraz twoja aura jak i innych wokół wydaje się być mocniejsza. - powiedziała zielonooka dziewczynka po czym rzuciła się na jednego z tynad biegnącego w jej stronę.
-Da się to jakoś odkręcić? Rose jesteś siostrą bliźniaczką, więc zrób coś z tym. - powiedziała Claire.
-A czy ja potrafię telepatycznie się porozumiewać?! - powiedziała oburzona
-Co się tak obijacie?! Wracać do szeregu, wyruszamy dalej! - usłyszały głos Alex, która widząc, że wszystko jest już w jak najlepszym porządku nie chciała tracić czasu.
Wszystkie trzy dołączyły do grupy i wyruszyły dalej. Niebieskowłosa zastanawiała się co jeszcze może wydarzyć się podczas tej misji i zaczęła odczuwać niepokój.
-Mam nadzieję, że pozostali nie dotrą tutaj poprzez sygnał od Iana. Liczę na to, ze jesteśmy wystarczająco daleko aby nie poczuli nas... - pomyślała żółtooka.
Szli dalej w głąb lasu dopóki czerwonowłosa kobieta nie dała znaku by się zatrzymali.
-Niech to! Wszyscy ustawcie się za mną! -krzyknęła.
Każdy spojrzał na siebie nawzajem ze zdziwieniem ale nie tracąc ani chwili, wszyscy podbiegli do kobiety. Nikt nie wyczuł żadnej aury ale sądząc po minie czerwonookiej kobiety, nie zapowiadało się zbyt ciekawie. Domyślili się, że będą zmuszeni do walki z egzekutorami.

4 komentarze:

  1. "umieściła na nim aurę ognia przez co wydawało się jakby płonął" - o i to jest piękne doprecyzowanie z którego coś wynika i brzmi lepiej niż "podpaliła kamień" na arenie. Super ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to się mówi - lvl up w pisaniu :P

      Usuń
    2. Dokładnie ;-). Jaka był odstęp między tym rozdziałem a walkami na arenie ?

      Usuń