piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 5 - Zwycięzca może być tylko jeden cz.II

Nastała cisza w pojedynku Claire i Iana. Sytuacja jest tym razem korzystna dla chłopaka. Niebieskowłosa obecnie stoi nieruchomo i krępują ją cztery łańcuchy. Ian walczy za pomocą specjalnie zmodyfikowanego dla niego karabinu dalekiego zasięgu lecz nie jest to jego prawdziwa broń. Prawdziwą są ów łańcuchy oplatające dziewczynę. Daje mu to przewagę nad innymi gdyż nie jest to pojedyncza broń. Zgromadził on już wcześniej wystarczająca ilość energii i umieścił naczynie broni w pewnej odległości od siebie.
-Daremna próba powstrzymania mnie. Doskonale wiesz, że długo nie jesteś w stanie ich utrzymać. To była sztuczka jednorazowa choć przyznam, że mnie zaskoczyłeś tym. Wracając do naszej walki...- w tym momencie na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
To prawda, Ian nie za dobrze potrafi panować nad własną bronią także kwestią czasu było zmęczenie chłopaka.W czasie gdy Claire była nieruchoma przez łańcuchy, Ianowi udało się nieco odsunąć. Nie minęły dwie minuty a chłopak nie potrafił dalej kontrolować własnej broni także momentalnie zniknęła uwalniając dziewczynę.
Tymczasem w myślach Claire:
-Już wiem! Chwycę zaraz swoją broń, podbiegnę do niego, uniemożliwię mu kolejny ruch i wygram. Mam spore szanse w końcu jest jakieś 5 metrów ode mnie!
Pewna siebie czeka aż łańcuchy całkowicie znikną i będzie wolna. Chce już się ruszyć, ale...
-Co on się tak uśmiecha? Chwila, to chyba nie możliwe, że przez tak krotki czas zdążyłby to zrobić...?-pomyślała.
Dziewczyna już się domyślała, co jest powodem uśmiechu przyjaciela. Poczuła lekkie ukłucie w sercu i już wiedziała co się dzieje.
-Dobra wygrałeś, zadowolony?- powiedziała wkurzona.
-I to jeszcze jak.
Dziewczyna puszcza broń, traci równowagę i leci swoim ciałem do przodu.Owszem walka dobiegła końca. Wydawałoby się, że wynik jest przesądzony, ale okazuje się, że wszystko może rozegrać się w ułamku sekundy. Claire była tak zaślepiona własną przewagą, że nie przewidziała wszystkiego... Podczas gdy dziewczyna była unieruchomiona, Ian skorzystał z okazji i wtłoczył do jej organizmu za pośrednictwem swojej broni własną energię i w odpowiednim momencie zablokował jej układ nerwowy. Jest to możliwe dzięki drugiej mocy Iana czyli władzy nad elektrycznością.
-Długo będziesz tak jeszcze stać?! Może pomógłbyś mi wstać?!- powiedziała wkurzona faktem, że przegrała.
-Już, już. Wybacz zapomniałem, że leżysz sobie niedaleko mnie.
-Niech no ja cie dorwę... Poczekaj tylko jak odzyskam władze nad własnym ciałem. A właśnie czemu już teraz nie mogę ruszać własnym ciałem?- zapytała.
-To proste, po prostu za mało energii udało mi się wprowadzić do twojego organizmu przez co rozeszła się po nim. Nie potrafię panować nad tak wieloma skupiskami mojej mocy w dodatku ledwo wyczuwalnej przeze mnie.
-Zatem przez jaki czas mój organizm nie będzie sprawny?-spytała zaniepokojona.
-Nie mam pojęcia, ale przynajmniej przez jeden dzień nie odzyskasz sprawności.
-Super...

Podczas gdy Claire i Ian rozmawiali, pan Lucas ogłosił koniec czasu. Wszyscy się zebrali, no prawie wszyscy, bo chłopak musiał wziąć na plecy swoją przyjaciółkę.
-Co się stało, że Claire jest niedysponowana po tej walce?! - spytał nauczyciel.
-Po prostu jak zawsze dała się nabrać na najprostsze sztuczki.
-Phi, gdybyś bardziej potrafił panować nad własnymi pokładami mocy nie doszło by do tego....
-Już, spokój. W takim razie Ianie zaniesiesz koleżankę do domu, już nie raz kończyła tak zatem proszę tym razem żebyś to ty ją zaniósł.
-Nie wiem jak panu dziękować, że nie wzywa pan mojego brata. -
powiedziała dziewczyna.
-Haha. Przestań, przecież Rafael jest twoim bratem i martwi się o ciebie, po za tym z tego co mi wiadomo nie będzie go przez kilka dni, bo dostał misję i musiał udać się do Magicznego Lasu wraz ze swoim oddziałem. -
powiedział nauczyciel.
-A no tak! Jak mogłam o tym zapomnieć.

Po czym pomyślała:
-Jak zawsze nic mi nie powiedział. Pewnie znowu dowiem się wszystkiego jak przyjdę do domu od ciotki, coś ostatnio często go nie ma w domu ...

-No dobrze koniec tego dobrego. Ci co wygrali mogą pójść już do domu a przegrani mają biegać oczywiście po za kontuzjowaną Claire.
Część osób rozeszła się zaś pozostała zaczęła biegać pod czujnym okiem pana Lucasa. Ian z dość lekką przyjaciółką na plecach wraca do domu odprowadzając najpierw dziewczynę. Idą w ciszy do pewnego momentu.
-Dziwi mnie czemu dwa lata z rzędu nie zdawałeś do następnej klasy. Masz bardzo dobre umiejętności więc czemu?
-Nie twój interes. -odpowiedział lekko zirytowany.
Dziewczyna zmieniła temat.
-Jak sądzisz co dziś wstąpiło w Eve? Nigdy taka nie była. Właściwie kim ona jest? Zastanawia mnie czemu tak mało na temat tych badań ośrodek badawczy przekazuje nam.- pytała się Claire w drodze powrotnej Iana.
-Mnie pytasz? Sam jestem ciekaw i dziwi mnie to, że inni podchodzą do tego na luzie. Zwłaszcza moja siostra, która chce iść na ten kierunek.... -  w
tym momencie zauważa Rose w oddali.
-O wilku mowa, poczekałabyś na chwilę gdybym posadził cie tu na ławce a sam poszedł szybko zanim zniknie mi z oczu? Chyba idzie inną drogą to przyprowadzę ją do nas.
-Okej, z chęcią poskarżę się na ciebie. Tylko uważaj, postaw mnie tak abym nie spadła.

Chłopak posadził dziewczynę na ławce uważając aby nic jej się nie stało i pobiegł w stronę siostry bliźniaczki. Żółtooka nic nie widzi dookoła tylko jest skazana na obraz przed nią czyli dróżka oddzielona palami z drzewa od małego lasku. Patrzy przed siebie i zastanawia się ile jeszcze czasu minie zanim Ian z Rose przyjdą.
-Nie zastanawiałaś się nigdy nad powodem?- powiedział ktoś za nią.
-Kim jesteś? Pokaż się. -powiedziała lekko zdezorientowana dziewczyna.
-Nie mam ochoty ,zresztą ty mnie nie znasz, ale ja ciebie owszem. - po czym w dość specyficzny sposób zaśmiał się.
-Co tu się dzieje? Czemu nie wyczuwam żadnej aury od niego? Czyżby energia Iana wpłynęła również na mój obieg energii? Nie to nie możliwe, w końcu on jest tak daleko a potrafię wyczuć, że jest w pewnej odległości ode mnie wraz z Rose. Już wiem jak czują się zwykli ludzie nie mogąc wyczuć z jaką rasą mają do czynienia.- rozmyśla o przyczynie dziwnego uczucia.
Po czym dodaje na głos:
-Może byłby pan tak miły i w końcu powiedział o co chodzi? - powiedziała z irytacją choć wewnętrznie czuła niepokój.
-Nie zastanawiałaś się czemu wszyscy unikają tematu 32 lutego?
-O co znowu wam wszystkim chodzi?!!- powiedziała drżącym głosem.
-Hahaha, nie bój się tak. Nie jestem tu by cię obwiniać jak inni, tylko pytam się czy nie byłaś nigdy ciekawa czemu nazywają ciebie... -przerywa mu dziewczyna.
-Słyszałam już wiele przezwisk m.in. przeklęte dziecko czy też morderca... Nadal nie mam pojęcia o co im wszystkim chodzi, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że wszyscy wokoło coś wiedzą na temat 32 lutego. Niektórzy trochę więcej inni mniej, ale gdy się ich pytam nic nie chcą mi powiedzieć nawet własna rodzina...
Nie zdążyła dokończyć zdania, słyszy jak Ian z Rose wracają. Już widzi ich niedaleko zaś ostatnimi słowami jakie usłyszała od nieznajomego było ,,Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie'' a następnie włożył dziewczynie kartkę do bluzy i zniknął zanim nadchodzące rodzeństwo zdążyłoby go zauważyć.
-Coś cię trapi Claire? -zapytała zmartwiona Rose.
-Ahh to nic. Właśnie weź przyłóż Ianowi ode mnie za to, że doprowadził mnie do takiego stanu.
-To ja tu próbuje być miły i chcę cie odnieść do domu a ty tak się odpłacasz?!
-Już przestańcie. Czy musicie zawsze się kłócić?

Atmosfera była napięta, ponieważ znowu zaczęli się kłócić. Rose miała już tego dosyć, musiała wszystkiego wysłuchiwać od obu stron. Gdy dotarli do domu dziewczyny, matka Rafaela jak zawsze panikowała i podziękowała za odprowadzenie swojej podopiecznej.W domu oberwało jej się za nieuwagę. Czucie odzyskała dopiero po 3 dniach, przez co była zła bo przepadły jej kolejne zajęcia praktyczne.

4 komentarze:

  1. Znaczy... Dziewczynę sparaliżowało całą, ale nie przeszkadza to jej w tym by mówić? To się nazywa gaduła. Kolejna garść oczywistości... Widzę że Claire ma potężnego przyjaciela ^^.
    Skoro walka treningowa była na śmierć i życie to aż dziwne, że tylko jedna osoba była na tyle kontuzjowana by nie biegać.
    Ciekawe co to za tajemniczy człowiek wykorzystał ten przypadkowy zbieg okoliczności. W dodatku wcisnął jej tą kartkę tak by nie zostać zauważony przez znajomych dziewczyny, pomimo tak długiego wstępu na wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam. Dzisiaj byli w dobrej kondycji i tylko jedna osoba nie była wystarczająco silna :P

      Usuń
    2. Znaczy... w pozostałych parach, kończyło się remisem ? XD

      Usuń
    3. Znaczy się napisałam, że część osób rozeszła się, więc nie wszędzie był remis :P

      Usuń