sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 10 - Loch cz. I

-Chyba się przesłyszałam... Że niby ja złodziejką książek??!!
-Nie mam czasu na dyskusje z takimi jak ty. Idziemy! - śledczy dał znak.
Pstryknął palcami. Koło mężczyzny pojawiło się 3 innych.
-Co się dzieje? To jakieś jednostki specjalne? Potrafią maskować swoją aurę!
Jednym ruchem obezwładnili dziewczynę i odprawili odpowiedni rytuał, aby dziewczyna nie była zdolna do używania własnej mocy. Wszystko to działo się tak szybko, że zwierzęta nawet nie zdążyły zauważyć, że ktoś nadchodzi. Było już po wszystkim. Dwóch potężnych nadprzyrodzonych chwyciło Claire pod pachę i wyprowadzili na zewnątrz gdzie czekał na nich powóz. W Strefie Nadprzyrodzonych mamy do czynienia z wieloma paradoksami. Z jednej strony dość dobrze w tej strefie są rozwinięte badania nad bronią i rzeczami związanymi z walką zaś z drugiej mają w wielu dziedzinach prymitywne sposoby chociażby transport.
-Chwila to jakieś nieporozumienie! - ale nikt nie miał zamiaru słuchać dziewczyny.
Odjeżdżają zostawiając w tyle psa i lisa, którzy bezowocne starają się dogonić powóz. Dziewczyna jest zdezorientowana, nie ma pojęcia co się dzieje. Zajeżdżają pod oddział śledczy. Wyprowadzają ją i każą się pośpieszyć. Claire przekracza próg oddziału i rusza dalej. Żółtooka jest przekonana, że zabierają ją na przesłuchanie, ale ku jej zdziwieniu ich kierunek podróży jest inny. Zamiast skręcić w lewo tak jak myśli dziewczyna, oni idą cały czas przed siebie. Schodzą głęboko w ziemie, przechodzą mnóstwo korytarzy. Każdy nieznający na pamięć tych dróg z pewnością zgubiłby się po jakimś czasie. Pełno jest tu rozwidleń dróg. W końcu docierają do miejsca, gdzie przetrzymują więźniów. Zdejmują jej kajdanki, które ubrali jej kiedy wsiadła do powozu i wrzucili ją do jednej z celi. Każdy podejrzany niezależnie czy chodzi o duże przestępstwo czy małe jest wtrącany do lochów. Tylko od szczęścia zależy z kim trafi się do celi.
-Co tu się dzieje? Ja złodziejem?
-Młoda panienko za co wtrącili się tu do lochów? - powiedział głos starca z tej samej celi.
W tym momencie dziewczyna zaczęła opowiadać o tym o się jej przytrafiło.
-Rozumiem..  Ach wybacz nie przedstawiłem się. Nazywam się William. Siedzę tutaj już ponad 60 lat.
-Ile lat? To za co pan siedzi? Nie tęskni pan za normalnym życiem? -zapytała z zaciekawieniem, ale również ze zdziwieniem.

-Po prostu wiedziałem za dużo niż powinienem. Moje dziecko kiedyś było zupełnie inaczej niż teraz, tylko starają się wszystko zatuszować. Kiedyś byłem świadkiem zdarzenia i widziałem okropne rzeczy, których normalny nadprzyrodzony nie powinien widzieć...- na twarzy Williama było widać ból.
Po czym dodał:
-Mimo wszystko towarzysze, z którymi dzieliłem celę dużo mi opowiadali o tym co się dzieje na zewnątrz. Cóż czy tęsknię... Myślę, że tak choć po tylu latach nie wiem czy mam do czego wracać... Moja żona zapewne już zmarła, syn odwrócił się plecami ode mnie wiele lat temu, jedyne na co mi pozostało to czekać na śmierć w tej celi albo egzekucja.. -
można było zauważyć łzy zebrane w oczach 80-latka.
-Co miał pan na myśli, że widział pan coś czego nikt nie powinien? - nakręciła się jeszcze bardziej.
-Ahaha! Młoda panienko czyżbyś mnie przesłuchiwała?
-W życiu! Proszę mi wybaczyć tę nieuprzejmość. Ach... Nawet się nie przedstawiłam. Nazywam się Claire.
-Claire powiadasz? Skądś znam to imię... A no przecież... Claire. Wiek by się nawet zgadzał. Czyżbyś była siostrą kapitana Rafaela i panienki Alice?
-Tak, skąd pan zna również siostrę?

 -Miałem rację, zatem to ty jesteś tym dzieckiem, o którym było tak głośno jakiś czas temu.
-O co panu chodzi?? Wie pan coś więcej na mój temat?
-Hmm... To niesamowite. Nic nie pamiętasz moja droga? Może to i lepiej, że nie pamiętasz, nie warto rozdrapywać stare rany.
-Niech mi pan powie, jestem strasznie ciekawa co się takiego wydarzyło!
-Widać, że jesteś dobrym dzieckiem dlatego wole oszczędzić ci smutku i bólu niosącego te okropne wspomnienia. Nawet nie jestem pewny do czego mogłoby to doprowadzić...
-William nie zagaduj tej dziewczyny!
-odezwał się jeden ze strażników.
Dziewczyna chciała jeszcze coś powiedzieć, ale mężczyzna pokazał jej, że z tym strażnikiem nie ma żartów. Nastała krępująca cisza.
-Niech to. Moja odpowiedź jest dokładnie 3 metry ode mnie a ja nie mogę się odezwać przez tego głupiego strażnika! W dodatku nadal nie wiem o co chodzi z tą książką. Czy to wszystko musi mnie spotykać w tak małych odstępach czasowych?! Mam tego serdecznie dosyć! Zagadka za zagadką w dodatku co z moimi biednymi zwierzaczkami? Nie chce żeby uciekły gdzieś a co gorsza stało się coś złego! - pomyślała.
W oddali było słychać coraz silniejszy stukot czyiś butów.
-Kurde. Zaraz mnie coś trafi! Nie dość, że tyle kłopotów na raz to w dodatku odcięli mi dopływ mojej mocy. Mam nadzieję, że osłabienie z tego powodu nie da szybko o sobie znać... Idzie, idzie, idzie. Ale kto? Nie potrafię wyczuć kto to może być. Teraz rozumiem jak ciężko mają ludzie nie mając niczego po za intelektem podczas walki. No ewentualnie broń, ale to nie tylko oni ją posiadają.-kontynuowała swoje rozmyślania.
To byli strażnicy. Ledwo wrzucili ją do lochów a już chwytają dziewczynę, zakuwają i rozkazują jej się ruszyć. Oskarżona nie ma pojęcia co myśleć o tej sytuacji.
-Szybciej, idziemy na przesłuchanie! - powiedział jeden z nich.
Wystraszona dziewczyna ruszyła jak najszybciej. Jej wędrówka w asyście 2 nadprzyrodzonych niesamowicie się dłużyła. Każdy krok wydawał się trwać wieczność. Wracając krętymi korytarzami, nie ma swobody ruchu. Nastawione na nią w razie potrzeby piki jeszcze bardziej potęgowało jej strach. Mimo, że nie ma nic na sumieniu kapie z niej pot.
-Wiem, że dla przestępców nie ma zlituj się, ale aż taki rygor jest nawet dla tych, którzy są tylko podejrzani? Co jeśli stwierdzą, że jestem winna czegoś czego nie dokonałam? Nie chcę tego! Nie zamierzam siedzieć w lochach tak długo jak pan William! Co tam siedzenie, nie mam zamiaru odsiadywać wyroku za kogoś innego bez możliwości wytłumaczenia się. Co gorsza jeśli wydadzą na mnie egzekucję, kto wie ile rzekoma ja uczyniła jeszcze po za kradzieżą tej książki.C
hwila w końcu chce być wojownikiem a jeśli kiedyś wezmą mnie do niewoli to muszę być odporna na coś takiego, to dobry trening! Eh...O czym ja myślę w takiej chwili? Kogo ja chce oszukać, przeraża mnie to! -w głowie dziewczyny krążyło dużo scenariuszy odnośnie jej dalszego losu.
Wreszcie dociera na sale przesłuchań. Zostaje wprowadzona. Na miejscu spotyka mężczyznę, który zaczepił ją w bibliotece. Oboje siadają i zaczyna się przesłuchanie.

1 komentarz:

  1. - Nie tęskni pan za normalnym życiem - spytała tak jakby człowiek miał wpływ na swoje położenie.
    "to dobry trening" - o i to mi się podoba. Grunt to optymizm ^^

    OdpowiedzUsuń