sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 14 - Zwierzęta

-Jakim cudem wy mówicie?!
-Ciszej bo ktoś nas jeszcze usłyszy. Wszystko ci wyjaśnimy tylko zabierz nas z tego miejsca.
-A skąd mam mieć pewność, że nic mi nie zrobicie?
-Przestań, gdybyśmy chcieli to zrobić, już dawno wykorzystalibyśmy ten moment.
-W porządku. Chodźmy do parku nad opuszczoną fontannę. Mało kiedy ktoś się tam kręci.

Poszli. Dziewczyna szła przodem a zwierzęta posłusznie za nią. Claire nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić.
-Kurde co tu się dzieje? Może mi się to tylko śni?
Właścicielka pupilków pilnie patrzyła na nie. Nie traciła czujności, ponieważ czuła się niekomfortowo w ich towarzystwie. Na co dzień niezbyt daleko oddalona fontanna, teraz wydaje się być w odległości kilku kilometrów. Idą w milczeniu, wśród krzaków i starej zapomnianej trasy wiodącej do niej. Jeszcze chwila. Widać w końcu upragniony widok. Wkraczają na duży zarośnięty plac z wręcz ogromną fontanną na środku. Dochodzą do niej, ponieważ dziewczyna chce usiąść i w spokoju wysłuchać wszystkiego. Zwierzęta jeszcze chwilę się rozglądają czy nikogo nie ma w pobliżu i zaczynają:
-Cóż... Może po pierwsze się przedstawimy tobie. Moja pani, proszę nie mów na mnie Pies, ponieważ me imię brzmi Klops, ale możesz na mnie  mówić Klopsiczek zaś mój przyjaciel zwie się Makaron.
-Hahaha! Klopsiczek i Makaron? Jakie dziwne imiona macie.
-Myślę, że nie jest to coś nadzwyczajnego. Nasz gatunek jest bardzo zróżnicowany, ale zasada imion jest jedna. Są to nazwy potraw bądź składników z jakich je przygotowujecie.

-Może dla was to normalne ale gdybym komuś powiedziała, że nazwałam tak moje zwierzęta to większość spojrzała się na mnie dziwnie bądź roześmiała się. Mówisz gatunek, w takim razie chce wiedzieć najbardziej istotną rzecz. Czym właściwie jesteście ? Po za tym przygotowywane przez nas? To co wy właściwie jecie?
Nastała chwila ciszy. Po Klopsie(pies) było widać chwilę wahania.
-Powiedz jej, w końcu i tak by się wszystko wydało. -odezwał się Makaron
-Łatwo ci powiedzieć. Widziałeś jak nie raz istoty ludzkie reagowały na naszych krewnych?
-Ale oni sami byli sobie winni.

-Może i prawda, ale zastanawiam się jak to powiedzieć aby nie zniechęciła się do nas...
-Jak to się powiada, mów prosto z mostu.
- wtrąciła się dziewczyna.
-Skoro tak chcesz. Zatem proszę cię bardzo. Jesteśmy demonicznymi zwierzętami.
Dziewczyna osłupiała. Wpadła w panikę, momentalnie wstała z ławki i zaczęła odsuwać się od nich.
-Widzisz Makaronie, mówiłem że tak to się skończy.
-Chyba aż tak źle nie jest. Gniewasz się za coś?
-zaczął podchodzić do dziewczyny lecz ta jeszcze szybciej odsuwała się.
-Posłuchaj Claire, my nie chcemy zrobić ci krzywdy. Doskonale wiem, że nie macie zbyt dobrego zdania o demonicznych zwierzętach. Większość z nich w końcu żywi się wami, ale uwierz nam! Gdybyśmy chcieli to zrobić to już dawno byś nie żyła, po za tym nie ratowalibyśmy ciebie wtedy gdy[...]
Dziewczyna jest półprzytomna. Z jednej strony słucha tego co mówi Klopsik zaś z drugiej jest pogrążona w swoich myślach.
-Ała! Znowu to okropne uczucie! - powiedział Makaron.
-Tak, masz racje, wytrzymaj to! Można wyczuć od niej chłodną, okrutną i mściwą aurę. Ale czemu?- w tej chwili zauważył jak jego pani dziwnie się zachowuje.
Na początku bujała w myślach, potem miała problem ze słuchaniem. Nie widać już u niej strachu. Coraz bardziej zanika jej świadomość. Wygląda na bardzo wymęczoną. Jej pełne blasku oczy o kolorze słońca, teraz robią się coraz bardziej puste. Opętana szałem uśmiecha się w dość dziwny sposób, po czym śmieje się jak szalona. Rzeczy znajdujące się wokół niej zaczęły się podnosić. Jej końcówki włosów powoli przybierały zupełnie inny kolor.
-Ta aura. Już kiedyś ją spotkałem. Dlatego dziwnie się czułem wtedy w Magicznym Lesie. Jeżeli rzeczywiście to ta aura to... Niech to szlag! -Klops szybko biegnie w stronę właścicielki po czym z całej siły gryzie ją w nogę.
Claire spojrzała w dół.
-Phi, to jeszcze nie koniec. Kiedy sama poznam prawdę ta część mnie przebudzi się.
-Myślisz, że pozwolę na to?
Dziewczyna już go nie słuchała bo upadła na ziemię.  
 -Na całe szczęście zdążyłem. Czyżby rzeczywiście to prawda?
Makaron szybko podbiegł do pozostałej dwójki. Spojrzał w przelocie na swojego towarzysza i większość uwagi poświęcił dziewczynie. Obwąchuje ją cała, obskakuje. Trwa to dobre parę minut aż w końcu zaprzestaje. Pogrążony w myślach Klops nie zwraca na to uwagi, dopóki jego futrzasty przyjaciel nie wykrzyknął do niego.
-Co żeś narobił?! Ona chyba nie żyje! - i zaczął płakać.
-Co za bzdury opowiadasz?!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz