Claire, gdy tylko usłyszała głos swojej siostry od razu rzuciła się jej w ramiona. Dziewczyna, która była obściskiwana wygląda na 20 lat. Co ciekawe jest niższa od młodszej siostry(mierzy niecałe 150 cm). Cóż, pierwsze co rzuca się natychmiast w jej wyglądzie to dość niecodzienne białe jak śnieg włosy oraz ciemnoróżowe oczy(na których czasami znajdują się duże prostokątne okulary).
-Też się cieszę, że cie widzę siostrzyczko ale powiedz mi jedno. Oglądałam całą twoją walkę i nie przypominam sobie aby ktoś cię zranił w tors. - odsunęła się od dziewczyny, spoglądała na brudna od krwi rękę i czekała na odpowiedź.
-Krew na moim torsie? Co prawda czuję, że trochę mnie jeszcze piecze to miejsce ale... Niemożliwe czyżby znowu?! - pomyślała.
-Ach, to? Zapewne komuś zadałam cios i krew poleciała na mnie. Wybaczcie ale muszę iść się odświeżyć , zatem idę do łazienki.
-Krew poleciała na nią? Przecież miała zbroję! - pomyślała Alice.
Wzięła prysznic(tak to nazywają choć mechanizm jest dość prymitywny - sznurek, pojemnik na wodę oraz konewka,która porusza się gdy pociągnie się za sznurek.Wszędzie wygląda to tak samo choć coraz częściej przestawiają się na ciekawsze rozwiązania wymyślone przez ludzi).
-Dobra, raz kozie śmierć. Muszę zobaczyć w jakim stanie jest moje znamię... -spojrzała i nie wierzyła własnym oczom.
Jej przypuszczenia się potwierdziły. Ostatnio gdy spoglądała na ,,to'' brakowało jedynie pół zęba jakby ktoś z łatwością je wymazał. Tym razem cały ząb zniknął i druga połowa wcześniejszego zaś na samej czaszce pojawiło się coś w rodzaju lekkich pęknięć.
-Niemożliwe czemu to znamię samo zmienia kształt, tak jakby żyło? Znowu ten sam schemat: część znika i wygląda jakby płakało krwią... O co tu chodzi?! Skąd ja to mam!!! - z tych nerwów zrobiło się jej słabo i usiadła.
-Muszę się uspokoić... Nie mam pojęcia co tu się dzieje od pewnego czasu. Myśl... To już drugi raz...
-Wszystko w porządku Claire? Długo już jesteś w łazience. - powiedziała zza drzwi zaniepokojona Alice.
-Jak najbardziej. Zaraz przyjdę! - odpowiedziała.
Dziewczyna z wprawą zawinęła sobie lewą rękę. Wytarła się, przebrała w wcześniej przygotowane ciuchy i wyszła.
-Jak się czujesz? Jesteś blada. - powiedziała zmartwiona 20-latka.
-Masz rację, czuję się nieco osłabiona ale obiad cioci powinien mnie postawić na nogi.- uśmiechnęła się pod koniec wypowiedzi.
Wszyscy usiedli do stołu. Żółtooka czując sam zapach, nie mogła się oprzeć i pierwsza zaczęła nakładać sobie jedzenie.
-A właśnie, nad jakim projektem teraz pracujesz? Jakie znamię obecnie badasz? -zapytała się niebieskowłosa.
Długo czekała na odpowiedź aż w końcu siostra przemówiła.
-Wybacz mi Claire... - zaczęła niepewnie Alice.
-O co chodzi? Czy coś się stało?
-Nie udało mi się ich namówić, chciałam aby pozostała dwójka również przybyła i ... - w tym momencie żółtooka nie wytrzymała i walnęła w stół.
-Ile razy mam powtarzać! Jaka pozostała dwójka?! Nigdy nie zaakceptują mnie jako siostrę zatem jest to równoznaczne, że oni również dla mnie nie istnieją. Nie chce nawet o nich słyszeć przy jedzeniu bo aż niedobrze mi się robi!
Zrobiło się niezręcznie.Claire była nieco zestresowana choć już niecałe 2 minuty później
atmosfera zrobiła się rodzinna(dzięki Josephinie). Wszyscy śmiali się a bohaterka dnia
opowiadała jak zmagała się z dzisiejszymi przeciwnikami.
-Czyżby to już?Niemożliwe żeby to tak szybko się zaczęło. Pieczęć
nałożona na nią nie ma prawa tak szybko tracić swojej moc zwłaszcza,że
autorką była jej własna matka. Widziałam wiele znamion przez całe życie w końcu badanie ich to moja praca ale nie zapomnę tego sprzed 10 lat... To cud, że udało się je nałożyć. Z znanych mi zapisków jak również osób zajmujących się tą dziedziną, nie ma żadnych informacji odnośnie tego typu znamionom. Mogę tylko przypuszczać jak obecnie wygląda i jak musi cierpieć siostra...Gdybym mogła ją zbadać... Nie chcę za bardzo na nią naciskać... - pomyślała białowłosa Alice.
-Co jesteś tak zamyślona? Słabo ci Alice? - spytała się Claire.
-Ach to nic. Właśnie! Zapomniałam, że przywiozłam dla ciebie wyjątkowy prezent! - po czym z radością poszła do pokoju gościnnego w którym miała swoje rzeczy.
-Prezent? Pewnie znowu coś dziwnego...
Trochę to zajęło zanim dziewczyna wróciła z prezentem.
-Proszę to dla ciebie. Masz amulet, specjalnie go przygotowałam. Stworzony według starych rytuałów zatem powinien odganiać od ciebie zło. Będziesz wiele razy na misjach więc nie chcę by coś ci się przydarzyło. Chodź, założę ci go na szyję. - powiedziała z uśmiechem po czym zbliżyła się, ustała na palcach i założyła ową rzecz.
-Eh... Dzięki, choć nie sądziłam, że aż do tego stopnia się posuniesz przywożąc mi amulet.
-Ważne, że złapała przynętę. Już wcześniej Rafael opowiadał mi, że pieczęć jest coraz słabsza. Po głębszym zastanowieniu to ma rację. Mam nadzieję, że amulet jest wystarczająco mocny aby pieczęć pozostała przez dłuższy czas nietknięta. Gdybym mogła ją tylko przebadać... - pomyślała Alice.
Tymczasem nadszedł wieczór a z nim niespodziewani goście.
-Kapitanie! Proszę natychmiast pójść z nami! Możliwe, że mamy do czynienia z kodem M28! -powiedział jeden z mężczyzn, a Rafael(zszokowany) nie tracił czasu ubrał się i poszedł z nimi.
-Co to za kod? To musi być coś ważnego, mało kiedy widzę tak poważnego brata. Jakby nie patrzeć to ciotka i siostra też nie mają pojęcia o co chodzi. -pomyślała.
Reszta wieczoru mijała dość smutno, ponieważ żadna z nich nie miała pojęcia co się dzieje. Nadeszła pora spania. Zmęczona 18-latka postanowiła wypocząć a jutro porozmawiać z Klopsem jak również nacieszyć się obecnością siostry. Nazajutrz ktoś z wielką siła puka do drzwi. Ciotka(będąc rannym ptaszkiem) otworzyła im. Nie zwracając uwagi na Josephine ani Alice weszli do pokoju najmłodszej lokatorki. Zdziwiona i niedospana spojrzała się na nich.
-Niebieskie włosy i żółte oczy. To ty jesteś Claire?
-Tak owszem, czy coś się stało?
-Nie ma czasu na tłumaczenie! Ubieraj się natychmiast, czeka cie twoja pierwsza misja. Masz na to maksymalnie 10 min. Będziemy czekać na zewnątrz.- powiedział jeden z 3 mężczyzn i poszli w stronę wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz