Dziewczynie ukazał się jeden z dwóch uczestników tej potyczki. Wyłoniła się znana postura a był nią Klops wyglądający jak co dzień. Miał dużo śladów szczęki oponenta a krew ociekała z niego.
-Eh... Uciekł, co za tchórz! - powiedział oburzony Klops.
Po czym dodał:
-Claire, jesteś cała? Wszystko w porządku? -ale dziewczyna milczała.
Widząc to chciał się przybliżyć do niej ale ona coraz bardziej oddalała się od niego.
-Czemu odczuwam mimowolny strach przed nim? Przecież to mój pies, który pomaga mi w razie potrzeby! Mimo wszystko gdy przypomnę sobie jego prawdziwą formę, którą mi objawił, boje się... Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że jest on tak silny, a może nie chciałam po prostu o tym myśleć? Może chciałam żyć w przekonaniu, że moje zwierzęta są wyjątkowe i mówią, że nie są demonicznymi zwierzętami? [...] - dziewczyna zaczęła rozmyślać.
Pies bacznie przyglądał się swojej właścicielce, szczególnie mimice twarzy, która mówiła sama za siebie. Zrozumiał co powoduje obecny dystans pomiędzy nimi więc przemówił:
-Rozumiem twój niepokój, doskonale sobie zdaję sprawę co ci teraz krąży po głowie. To trudne dla was(ogólnie jako istot ludzkich) pojęcia tego wszystkiego. Niejednokrotnie widziałem jak jesteście bardzo uczuciowi i często działacie pod wpływem emocji. Pewnie i tak mnie nie słuchasz(a jeżeli tak to chce ci coś powiedzieć). Niezależnie od sytuacji nie zapominaj, że nie zdradzę cię w końcu dzielimy ten sam obieg mocy. Nie tylko ciebie ale również osób wokół ciebie(chyba, że będą zagrażać nam w jakiś sposób).
-Klopsie, nie powinniśmy się już zbierać? -przerwał Makaron.
-Tak, powiedz to Claire bo mnie nie posłucha.-w tym momencie lis przybliżył się do dziewczyny.
-Posłuchaj mnie. Musisz nas szybko odesłać do domu, przecież nas tu nie było wcześniej z tobą! Zrób to póki jeszcze nie wyczuwam waszych ludzi. Aby tego dokonać wyobraź sobie miejsce do którego chcesz nas wysłać a następnie [...]
-[...] w dodatku jeśli... Chwila moment... -dziewczyna przerwała swoje rozmyślania w chwili kiedy lis do niej przemówił.
Zastanawiała się, słuchała małego towarzysza i doszła do wniosku, że ma rację. Zaczęła w końcu myśleć trzeźwo i zaczęła przygotowywać się do odesłania ich. Trochę to zajęło ale sam proces już się zaczął. Znamię dziewczyny znów bolało zaś zwierzęta ponownie zamieniały się w ogniste powłoki, pod którymi było mieniące się pole aby ich odesłać(samo się pojawiło). Już prawie zniknęli gdy Klops spojrzał się na właścicielkę i zapytał:
-W które miejsce nas właściwie odsyłasz? -lecz dziewczyna nie spojrzała się na niego tylko cicho odpowiedziała.
-Jak to gdzie ?Do domu...
-Że co ?! Czekaj! - po tych słowach obaj zniknęli.
-Czy powiedziałam coś złego? Chwila moment... Co ja narobiłam?! Przecież co pomyśli ciocia z siostrą jak zobaczą całego we krwi Klopsa? Zresztą muszę ochłonąć i pomyśleć co dalej, w końcu nie jestem sama jest tu ze mną nieprzytomny Matt!- długo zastanawiała się od czego zacząć.
-Po pierwsze zrobię prowizoryczny obóz a jutro z samego rana wyruszę... - po tych słowach zaczęła robić to o czym wspomniała.
-Jeszcze trochę do zrobienia mam.- pomyślała i usiadła na chwilę odpocząć.
Po krótkim odpoczynku wstała lecz momentalnie ciało odmówiło posłuszeństwa.
-W sumie może to przez to przywołanie? Nie jestem przyzwyczajona.- upadła i zasnęła.
Sen był okropny. Po raz wtóry przyśnił się jej ten koszmar co zawsze... Wymęczona w końcu się budzi.
- Znów to samo. Chwila...Gdzie ja jestem... Co z pozostałymi?! - pomyślała.
Rozejrzała się dookoła, była w namiocie.
-Hej.
Doszłaś już do siebie? Zastanawiasz się pewnie gdzie jesteś. Jesteś w
naszym obozie, znajdujemy się kilka kilometrów od granicy. - powiedział leżący niedaleko Matt.
-Ty żyjesz! Co się właściwie stało wtedy?
-Oczywiście,
że żyje! Cóż... Miałem wartę z pozostałą dwójką, jedna osoba wyszła z
namioty i chciała się z kimś z nas zamienić bo stwierdziła, że nie zaśnie ze stresu. Stwierdziłem czemu nie? Wróciłem i zasnąłem.Obudziły mnie krzyki
więc wybiegłem. Widziałem jak ten
konio-pies (ciągle zmieniał formę więc trudno było mi rozpoznać co to) rozszarpał jedną osobę. Nie tracąc czasu wysłaliśmy kogoś po
pomoc. Trzy osoby stchórzyły i uciekły. Podczas walki pobiegłem cie
obudzić ale ani drgnęłaś. Wychodząc z namiotu widziałem, że druga osoba
padła ofiarą i została rozszarpana. Później sam padłem ofiarą ale
słyszałem, że ty mnie uratowałaś.
-3 osoby uciekły, 2 rozszarpane, 1 pobiegła po pomoc, ty, ja.. To daje 8 osób a było nas 9....
-A właśnie.. Osoba, która poszła po odsiecz(zanim się oddaliła) powiedziała, że 1 osoba została połknięta na samym początku...
-Rozumiem.. Znaleźli się ci co uciekli?
-Tak, niedaleko od obozu coś ich zabiło. Mają robić sekcje, ponieważ nie wyglądało to na rany odniesione od tego konio-psa.- nastała cisza.
-Coś uwiera mnie w rękę?- pomyślała i spojrzała.
Jej oczy zrobiły się nagle duże i ogarnęło ją przerażenie.
-O losie! Zapomniałam całkowicie owinąć czymś ręki! A teraz co widzę?! Ktoś zawinął mi ją... Pytanie kto to i czemu nie chce aby ktoś się dowiedział?! -zaczęło robić się jej słabo.
-Wszystko w porządku? Co ci jest?
-Eh.. Nic takiego ale powiedz mi,kto nas opatrywał?
-Cóż to sztuczni nadprzyrodzeni więc powinnaś się domyślić. Zrobiła to twoja przyjaciółka, bodajże Eve, co nie?- po tych słowach dziewczyna całkiem zwariowała.
Minęło
dość sporo czasu. Wszyscy poskładali swoje rzeczy i cała grupa udała
się do bramy. Claire i Matt szli o własnych siłach(na własną prośbę). Tam zakończyła się
ich pierwsza misja. Po złożeniu wnikliwego raportu z ich podróży mogli
wrócić spokojnie do domu. Dziewczyna wyszła z budynku gdzie czekały na
nią zwierzęta.
-Problem za problemem....
oh jak ja lubie czytac takie opowiadania :) super, bedę musiała nadrobić zaległosci bo dopiero natknęłam się na Twój blog , obserwuję, i jeśli chcesz możesz obs. mnie ;) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOjej dzięki, miło mi się zrobiło :)
Usuń- ... może cię nie zauważyć i zrobi ci krzywdę
OdpowiedzUsuń- lub co gorsza[..] straci panowanie
A to jakaś róznica? Wówczas również jej nie zauważy i zrobi krzywdę.
Hym... ogólnie znów pełno oczywistości. Za bardzo się przejmujesz że ktoś nie zrozumie co chcesz przekazać. Zdaj się na inteligencję czytelników ;-)
W sumie nie musiala ich odsyłać, bo taki lis i pies raczej by się wtopili w lesie, no ale jak wolisz.
Nie bali się że Matt może się obudzić i wszystko usłyszeć ?
Hym... dlaczego za każdym razem kiedy ktoś jej coś tłumaczy (za wyjątkiem Klopsa i Makarona) mam takie wrażenie że robią z niej idiotkę, która nie kojarzy najprostszych faktów. No bo w sumie ona chyba wie ile osób jest na warcie... Chyba pierwszy raz nawias użyty poprawnie ^^.
E... jedna osoba potknęła się na początku czego? Jeśli na początku ucieczki to więcej osób by to chyba obaczyło.
Cóż, to sztuczni nadprzyrodzeni (wnosze o skrócenie tej nazwy podczas poprawiania powieści) więc OCZYWIŚCIE to musiała być jedyna znana jej z imienia sztuczna... Jak mogła na to nie wpaść!
Szli o własnych siłach, a jaka był alternatywa?
Zrobi jej krzywdę, ale pod wpływem innego czynnika. W takich wypowiedziach raczej pokazuje przewrażliwienie gł. boh. - ja nie wątpię w inteligencję czytelników :D
UsuńZapewne bali się, że może odzyskać przytomność, ale najwidoczniej postanowili zaryzykować :)
Myślę, że będąc na misji liczą się z tym, że mogą walczyć, więc tak od razu nie uciekali, tylko próbowali cokolwiek zdziałać :D
Czemu niby skrócenie? Wymyśliłam sobie taką nazwę, więc taka pozostanie :P Tu nie chodzi o to, że to konkretnie Eve. Grupa sztucznych nadprzyrodzonych miała przyjść z odsieczą, więc nie powinna się dziwić, że to ktoś z nich ją opatrzył, a powiedział, że Eve i zapytał się, bo nie miał pewności czy tak ma na imię. Nie myślałam o alternatywie tylko tak sobie napisałam, że postanowili iść o własnych siłach.
Skoro POSTANOWILI to znaczy że mieli wybór: iść o własnych siłach lub w inny sposób.
UsuńCo do tej długiej nazwy to w mowie potocznej nie miałaby racji bytu. Zaraz zaczęliby takie osoby jakoś przezywać, mniej lub bardziej milo. Przecież już imiona które mają więcej niż 3 sylaby są skracane. Szczególnie w świecie w którym liczy się chwila, bo jutro możesz już nie żyć, zjedzony przez coś na misji. W narracji ok, ale nie w dialogach...
No wiem, że skoro POSTANOWILI to mieli wybór, ale ie zastanawiałam się nad nim głębiej :P
UsuńW sumie sztuczni nadprzyrodzeni nie są zbyt długo obiektem doświadczeń, więc po prostu mówią pełną nazwę. Zapewne jakby akcja działa się duuuużo dalej, to by używali skrótu. A nawet jeśli to podoba mi się taka nazwa i sobie ją zostawię :P
A powinnaś ;-)
UsuńNie mówię że nazwa zła i trzeba zmienić, tylko że nie nadaje się do samych dialogów, ale rób jak chcesz, skoro myślisz że serio kogokolwiek nazywano by np. studentem z wymiany z innego państwa częściej niż Erazmusem np. Swoją drogą ciekawe kiedy powstał program erazmus... Bo wszelkie programu jakie znam (i podejrzewam że te na temat badań na ludziach mają podobnie) posiadają jakieś nazwy, kryptonimy itp. A ten aż tak tajny nie jest.
Twoje opo, ja tylko zwracam uwagę na pewne zjawiska.
Hehe spoko :P
UsuńW sumie też jestem ciekawa kiedy powstało. Z chęcią na coś takiego bym pojechała, ale niestety mój angielski raczej kuleje ;/