czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 31 - Powrót do domu.

Dziewczyna spojrzała się na zwierzęta i powiedziała:
-Chodźmy nad fontannę...- przez całą drogę nie zamienili ze sobą słowa.
Gdy już doszli na miejsce Claire usiadła na trawie.
-Mam pytanie-zaczęła niepewnie - Jakim cudem właściwie nie masz już głębszych ran tylko lekkie zadrapania? -zwróciła się do Klopsa.
-Szybko się regenerujemy. Po za tym co ty właściwie zrobiłaś?! Wiesz jak ciężko było wyjść z domu w takim stanie i gdzieś się schować przed twoją rodziną?
-Spokojnie... Nie krzycz na nią! -
powiedział oburzony Makaron.
- Właściwie wiedziałam (o tym, że demoniczne zwierzęta są ogromne,mają dużą moc) ale mimo wszystko przeraziła mnie ta cała sytuacja... Szczerze mówiąc mamy większy problem na głowie.
-My? W co się znowu wpakowałaś?
-Chciałam zrobić prowizoryczny obóz aby rano zabrać Matta i ruszyć ku granicy ale zapomniałam z nadmiaru emocji zawiązać sobie ręki, straciłam przytomność. Gdy się obudziłam miałam już związaną rękę. Dowiedziałam się od Matta, że osoba,która zajmowała się moim opatrunkiem była Eve... Zatem zna naszą tajemnicę...
A może ktoś jeszcze.... - nastała cisza.
Klops był zbyt zszokowany aby cokolwiek wykrztusić z siebie. Jego mina wyrażała złość i już miał dać kazanie dziewczynie lecz się powstrzymał.
-Eve to ta w zielonych włosach?
-Tak.
-Posłuchaj mnie, od teraz masz uważać na nią w sumie na innych również...
-Zawsze tak robię, mało komu ufam gdy widzę ich wręcz oskarżające spojrzenia skierowane ku mnie(żebym chociaż wiedziała z jakiego powody).
-Nie przerywaj mi! A zatem masz uważać i wszelkie niepokojące oznaki natychmiast mi zgłaszaj. Najlepiej byłoby gdybyś trzymała się nas blisko, niewiadomo co może jej chodzić po głowie...
-Dlaczego właściwie nie krzyczysz?
-Odpowiedź jest prosta. Źle przechodzisz nadmiar emocji, zapewne sama wiesz o co chodzi(nałożył nacisk na te słowa).

-Rozumiem.
-Zamknijmy na razie ten temat. Powiedz mi, jaka właściwie była wasza misja?
-Patrol. Egzekutor z jakimś mężczyzną w blond włosach i żółtych oczach wkroczyli na nasze terytorium, zabili kilku od nas po czym uciekli, być może rozpęta się kolejny konflikt...

-Żółte oczy?! Ale jaki oni mieli cel? Weszli i wyszli jakby nigdy nic... Z drugiej strony to wyjaśnia wprowadzony stan wyjątkowy.
-Owszem żółte, z jednej strony fajnie wiedzieć, że nie tylko ja mam taki kolor oczu. Nie mniej jednak jeszcze zostaje mój brat... Wrócił już może? Wysłali go wraz innymi aby udali się za nimi w pościg...
-Przykro mi, na razie nie wrócił choć kilku z nich jest już tutaj. Nie łam się, on nie jest kimś kto łatwo da się zabić.
-Masz rację...
-Makaron! Chodź! Idziemy na miasto podsłuchać parę rozmów, inaczej Claire będzie błądzić w myślach i zamartwiać się o Rafaela.
- po czym odeszli zostawiając dziewczynę samą.
-Klopsowi z pewnością nie chodziło tylko o mnie, miał dziwny wyraz twarzy... Trzeba wracać do domu, pewnie Josephine z Alice martwią się o mnie... -
ruszyła w stronę domu(obolała bo rany nie dały o sobie zapomnieć).
Idąc myślała wiele o Eve, bracie i całej sytuacji z Szynką i Klopsem. Wykończona tymi rozmyślaniami dotarła na miejsce. Weszła do domu, została ciepło przywitana przez gospodynie i siostrę. Spytana o powód misji i jej cel, nie zdradziła go tak jak obiecała. Długo rozmawiały ze sobą, dziewczyna przez chwilę nie myślała o przykrych sytuacjach tylko śmiała się w głos. Szczęście przerwała jej ciotka gdy zadała pytanie:
-Claire moja kochana, powiedz mi co to jest? - dziewczyna zbladła gdy zobaczyła to co Josephine wyciągnęła.
-Mam nadzieję, że nie spełni się mój najczarniejszy scenariusz... -
pomyślała.
-Co tak zbladłaś? Co to za dziwna notatka na tym papierze o jakiś aktach 32 w dodatku Alice nic nie widzi...
-Niemożliwe!!! czy ciotka mi szperała w rzeczach?! Znalazła tą kartkę od tajemniczego mężczyzny a na domiar złego jest jedną z tych osób co są w stanie ją odczytać! W dodatku znów czuje się dziwnie...-
uczucie było takie samo jak nad fontanną czy ostatnio na egzaminach.
Nadmiar emocji znów zaczął ten proces. Czuła bezwład w nogach, duszności i przeszywającą ją od środka dziwną aurę.
-Josephine!! Natychmiast przestań! Co ty jej zrobiłaś?! Miałaś to załatwić delikatnie! Nie zapominaj, że chce jej pomóc i opóźnić rozpad jej pieczęci a nie przyśpieszyć! Nie mogę dopuścić aby starania jej matki poszły na marne! -
to ostatnie słowa jakie usłyszała dziewczyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz