Tylko
trzy z nich były wystarczająco duże a zarazem na odpowiedniej wysokości, aby Claire mogła przez nie przejść.
Podeszła do nich i dłuższą chwilę zastanawiała się, które wybrać.
-Kurcze... Mam nadzieję, że dobrze wybiorę.- pomyślała przekraczając próg największych z drzwi.
Zmrużyła nieco oczy gdy promienie świetlne padały prosto na nią.
-To chyba jakaś inna rzeczywistość... Lepiej się wrócę i wybiorę inne drzwi. - chciała zawrócić ale drzwi, które były przed chwilą za nią zniknęły.
Postanowiła dalej brnąć w tej rzeczywistości w celu odnalezienia drzwi powrotnych.
-Och czy to nie ten chłopiec, (tylko nieco starszy) którego przed chwilą widziałam? Bawi się z innymi? - zaczęła biec w jego stronę.
Zdyszana
podeszła do niego i chciała chwycić za ramię aby ją zauważył, ale ręka
przeleciała przez ciało. Zdziwiło ją to bardzo więc zaczęła mówić coś do
niego. Nie reagował, jakby była niewidoczna dla niego.
-Mam nadzieję, że szybko nie wróci do domu... Chcę się jeszcze pobawić z innymi... - usłyszała głos chłopca.
-Czy ja słyszę jego myśli? Nic nie powiedział na głos...
Dziewczyna postanowiła poszukać jakichkolwiek drzwi, które prowadziłyby na zewnątrz ale jej zmagania były na marne. Wróciła na miejsce zabaw i postanowiła przyglądać się losom małego Simona.(żeby nie było - nie będę pisać, że to co się dzieje wokół niego od teraz również Claire to widzi i biega za nim jeśli się przemieszcza :P ) Z dala słychać okrzyki radości. Czternastoletni chłopiec bawiący się z innymi widząc znajomą twarz wśród tłumu, zaczął biec w stronę swojego domu.
-Kurcze, gdzie to jest?! - szukał pospiesznie przed domem.
Ręce chłopca zaczęły się trząść z nerwów.
-W końcu, znalazłem! Dam radę, jest jeszcze daleko!
Podszedł do wiadra z wodą i odłożył na bok miecz, którego w pośpiechu szukał. Zanurzył ręce w wodzie i oblał sobie nią twarz, po czym niektóre partie swojego ubrania również ochlapał wodą. Odchodząc od wiadra, chwycił miecz. Ustawił się w postawie gotowej do wymachiwania nim. Spoglądał na pagórek i widząc tą znaną osobę zaczął wymachiwać.
-Trzydzieści cztery, trzydzieści pięć, trzydzieści sześć! - odłożył miecz na bok i udawał niesamowicie zmachanego.
-Simon! Co ty wyprawiasz?! Nie oszukasz mnie! Widać, że nie jesteś w ogóle zmęczony! Znów zamiast trenować zacząłeś bawić się z innymi?
-Ale ojcze... Mam dość treningu, chcę też mieć czas dla siebie... - powiedział nieśmiało.
-Żadnego ale! Wieczna Wojna skończyła się, ale to nie oznacza, że niedługo znów nie przyjdzie nam walczyć. Co zrobisz, gdy znów będę zmuszony was opuścić? Musisz być silny, mama jest zbyt chora żeby móc się tobą zająć w razie potrzeby! Po za tym co ty sobie myślisz? - czerwone demoniczne oczy mężczyzny przeszyły chłopca.
-Nienawidzę tego spojrzenia... Przeraża mnie ono... W dodatku te nienaturalnie duże zęby, kopyta zamiast nóg i małe ale jednak widoczne rogi... Czy mój ojciec wraz z innymi z porozrzucanych wszędzie dookoła wiosek byli tak niemądrzy i zawarli pakt w dodatku podwójnie? Ponadto jestem wraz z innymi rówieśnikami pierwszym pokoleniem, na które przeszedł ten pakt... -chłopiec zaczął myśleć unikając jednocześnie wzroku ojca.
-Nadal myślisz o tym wszystkim? Zmień swoją formę, nie jesteś człowiekiem! Powinieneś być dumny z bycia tym kim się staliśmy! Już ci mówiłem, zrobiliśmy to dla dobra naszego plemienia. Nie rozumiem czemu wy młodzi nie możecie tego pojąć.
-Jestem podobny do tych straszydeł nie z własnej woli! To nie moja wina, że założyliście pakt i przez to upodobniliście się do wszelakich potworów! Chciałbym być człowiekiem! - chłopak wybuchnął i łzy zaczęły zbierać się w jego oczach.
-Przestań wygadywać takie bzdury! Już dawno nie jesteśmy ludźmi i bardzo dobrze! Jesteśmy ponad nimi! A teraz do roboty, będę z tobą walczyć! Przygotuj się!- powiedział stanowczo.
Simon spuścił wzrok i zdjął z samego siebie technikę pozwalającą mu się maskować. Stopy wydłużyły się a same dłonie zmieniły kolor(na szary). Chłopak zaczął syczeć z bólu gdy z jego łopatek wyrosły dość duże czarne skrzydła(podobne kształtem do tych co mają nietoperze) a wszystkie zęby stały się spiczaste.Chwycił miecz i przyjął postawę gotową do walki. Nieco zadrżał patrząc na ojca ale ruszył na niego. Mężczyzna z łatwością odpierał ciosy syna przy czym dawał mu wskazówki jak ma postępować w natarciu na niego.
-Ojcze ja wiem jak pomóc mamie... Domyślam się co może być lekarstwem...
-Przestań znów wygadywać te bzdury! Nasi szamani pracują nadal nad specyfikiem, który uleczy chorych na tą nieznaną chorobę! - wściekł się i zaczął napierać na syna.
-Dlaczego dorośli mnie nie słuchają? Naprawdę chcę pomóc wszystkim z naszej wioski! - pomyślał i zaczął jak tylko potrafił bronić się.
Gdy tylko ich walka dobiegła końca, chłopak ponownie zmienił postać i wyglądał jak człowiek z czarnymi nastroszonymi włosami i czerwonymi oczami.
-Zanim cokolwiek powiesz ojcze pozwól, że ja również coś powiem. Zgodziłem się być sobą podczas walki bądź gdy zajdzie taka potrzeba ale nie zamierzam być taki na co dzień. Inni może są dumni z tego ale ja nie. Nie zmienisz tego... - nie czekał zanim mężczyzna odpowie i wbiegł do domu.
-Och, Simon wróciłeś już z dworu. - powiedział do niego cichy ale ciepły głos kobiety.
-Mamo, powinnaś odpoczywać! Wracaj na koc!(w domyśle na posłanie, którym każdy dysponował) - oburzył się widząc chodzącą po domu matkę.
Chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć ale zanim to zrobił, uprzedził go ojciec, który właśnie wszedł do domu. Najmłodszy lokator nie zamierzał przeszkadzać w rozmowie jego rodziców i udał się do swojego pokoju. Usiadł na podłodze, gdzie miał swoje miejsce do spania.
-Znów to samo... Dlaczego mi nie wierzą? Choroba postępuje a oni nawet nie chcą słuchać...Czemu to ojciec musi być wodzem wioski? Gdyby nie to, już dawno z pewnością by mnie posłuchali! Czy oni kiedyś zrozumieją, że nie zmyślam? Nie zamierzam umierać, będę jeść te zielsko choćbym nie wiem co! - wyszedł ze swojego pokoju przez okno.
Zaczął biec przez pole aż dotarł do pobliskich chwastów. Wyrwał ich parę i wrócił przed dom. W wiadrze, w którym została jeszcze woda, umył chwasty i z niesmakiem zaczął je jeść. Po skończeniu zakradł się do domu przez okno w swoim pokoju.
-Czy aby na pewno wystarczająco dużo ich zjadłem? Co jeśli też zachoruję? Nienawidzę tego uczucia, ale nie mam wyboru...-pomyślał.
Wzrok Simona wydawał się niewyraźny, jakby był nieobecny. Z niepewnością podniósł głowę i patrzył przed siebie. Nagle znalazł się we własnej wiosce tylko, że opustoszałej. Zaczął chodzić z domu do domu lecz tam albo nikogo nie było albo leżeli martwi sąsiedzi.
-Znów to samo... Jednak epidemia jest nie do ominięcia... Nigdy nie mam odwagi pójść do domu ale chyba spróbuję tym razem...- niezwłocznie ruszył w stronę własnego domu.
Chłopak wydarł się jak tylko potrafił i łzy zaczęły lecieć z jego oczu ciurkiem.Leżał tam jego ojciec, który miał trudności z oddychaniem.
-Co się dzieje Simon? Kochanie, nasz syn znów dostał ataku paniki! - chłopak ocknął się momentalnie i ujrzał matkę przed sobą.
Ponownie ujrzał swój pokój i własną rodzicielkę. Kobieta podeszła do niego i zaczęła go uspokajać.
-Nie mam ataku, nie jestem chory! Naprawdę wszyscy umrzecie przez epidemię! - zaczął panicznie krzyczeć.
-Tak, tak... Oczywiście, że nie jesteś chory. Spokojnie nikt więcej nie umrze, nasi szamani dziś byli u mnie i wiesz co? Powiedzieli, że skończyli pracę nad lekiem i jutro wszystkim chorym podadzą je. - powiedziała kobieta choć tak naprawdę uważała, że ich syn musi cierpieć na dziwną chorobę objawiającą się nagłymi atakami paniki.
-Lekarstwo? Nieee! Ono tylko pogorszy sprawę! Jeszcze tydzień i mamy już nie będzie! Czyli został nam już tylko rok... - zaczął się trząść ze strachu.
Miło że pokazałaś fragment z przeszłości Simona. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię ojca Simona (bez obrazy)
1 zbyt surowy
2 nie dba o samopoczucie dziecka
3 uważa ludzi za nędzne istoty
4 nie próbuje zrozumieć Simona (którego lubię coraz bardziej)
5 uważam że jest dupkiem
(To że nie lubię jakieś postac, nie oznacza, że jej zachowanie nie pasuje idealnie do sytuacji bądź że chciałabym aby była inna)
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥
Hehe spoko, też niektórych postaci nie lubię, ale zawsze musi być ,,ten zły'' :D
UsuńNie wcale nie musi być. Życie jest pełne odcieni szarości, a nie czarno-białe. Acz fakt postacie nie są tylko by je lubić, ale muszą też coś sobą reprezentować.
Usuń"zerwał się wiatr przez co ich włosy zaczęły wirować na wietrze." - powtórzenie "wiatr". Ich włosy zaczęły wirować na wietrze./ Ich włosy rozwiał wiatr./ Ich włosy rozwiewał wiatr./ Poczuli podmuch wiatru we włosach... itd. Da się pisać mało i zrozumiale? Da się. Chyba że wedle swojej maniery rzucisz: - Och spójrz Simonie jak wiatr rozwiewa nasze włosy". Wówczas wszystko rozegra się w dialogach ;-) tak jak lubisz.
Piękny pomysł z retrospekcją.