środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 88 - Tajemnica 32 lutego rozwiązana.

Claire odzyskała przytomność. Przed sobą widziała Carla. Zaczęła powoli wstawać.
-No wreszcie, wstawaj szybciej! - zdezorientowana dziewczyna wstała.
Wyglądała na zagubioną. Spojrzała przed siebie, gdzie leżała Felicia z dziwnymi, żółtymi znakami na ciele.
-Więc jednak, kłamałaś dzisiaj rano odnośnie tego, że jej nie pamiętasz. Nie mniej jednak nie sądziłem, że wpadniesz w taki szał, jednocześnie doprowadzając ją do takiego stanu. - widać było, że cierpienie zielonowłosej sprawia mu radość.
Czerwonooka chciała dać krok do przodu, ale poczuła doskwierający ból. Spojrzała na siebie i dopiero teraz uświadomiła sobie, że ma znaczne obrażenia z walki, którą toczyła dosłownie przed chwilą. Spojrzała na krew, która ciekła z niektórych miejsc na jej ciele i od razu przypomniała sobie własne wspomnienia. Zaczęła drżeć, myśląc o tym wszystkim. Chciała spanikować, ale przypomniała sobie czym to skutkowało dziesięć lat temu. Starała opanować strach związany z tym, co działo się tego pamiętnego dnia, ale również przed samą sobą.
-A ty co? Ducha zobaczyłaś? - zaśmiał się podle, widząc przerażoną twarz dziewczyny.
Widząc, że nie uzyskał odpowiedzi, kontynuował:
-Ach, no tak... Przecież wróciłaś dopiero ze swoich wspomnień. I co? Jak było? Dużo się tam działo? Słyszałem tylko z opowiadań, że znaleziono dużo martwych ciał. Podobno wszystko było twoją winą, czy to prawda? Nie trzymaj w niepewności. - zaczął ją prześmiewczo drażnić, choć poniekąd interesowała go prawda.
Claire ogarnęła w miarę strach i z trzęsącymi się nogami kroczyła do przodu.
-Nie mam zamiaru z tobą dziś rozmawiać. Jak widzisz, z takimi ranami nie dam rady ćwiczyć, więc pójdę je jakoś owinąć. - o mało co nie przegryzła sobie języka, przez trzęsącą się szczękę.
-Nie pomyliły ci się przypadkiem role? Kto ci pozwolił zarządzać czasem, w godzinach gdy mam cie pod opieką? Po za tym... Sądzisz, że ta wasza bójka nie będzie miała żadnych konsekwencji? Zaraz pewnie przyjdzie ten nieznośny egzekutor i... - przez drzwi budynku ktoś wyszedł.
Znaki z ciała Felicii zniknęły i odzyskała władzę nad ciałem.
-Kurdę, muszę być miłym w stosunku do niego, inaczej przez nią (wzrok powędrował w stronę Claire, która stanęła) będę miał kłopoty za niesubordynację ucznia... - Carl syknął pod nosem, odwrócił się i udawał bardzo uprzejmego, w stosunku do egzekutora idącego w ich stronę.
-Och kogo my tu mamy. Zjawił się pan szybciej niż sądziłem.
-Co tu się dokładnie stało? Słyszałem, że ktoś się bił. To one? - wskazał palcem na dziewczyny.
-Tak. - odpowiedział stanowczo.
-Carl, to twoja uczennica! Gdzie ty byłeś, że doszło do tego?! Po za tym, kto to wszystko zaczął?! - staruszek emanował złością.
-Musiałem załatwić parę spraw i nie dopilnowałem czasu, ale za to wiem kto to zaczął. To Felicia, sama przed chwilą się przyznała, że to ona rzuciła się na moją uczennicę. - powiedział spokojnym tonem, ale w duchu cieszył się z wkręcenia dziewczyny w podstęp.
-Co?! Ja?! To ona się rzuciła na mnie! Przestań kłamać Carl! - oburzyła się.
-Widzi pan? W dodatku nawet wobec mnie jest agresywna. Nigdy tak się nie zachowywała, ale wyszło jaka jest naprawdę. - udawał dalej niewiniątko.
Claire stała i tylko przyglądała się całej sytuacji. Na rękach Felicii pojawiły się kajdanki. Mężczyzna spojrzał na nich wszystkich i rzekł:
-Idziesz ze mną. Odprowadzę cie do sali rozpraw. Wy dwoje poczekajcie tu na mnie. Zaraz wrócę do was z medykiem. - chwycił dziewczynę za kajdanki i ruszyli w stronę budynku.
Zielonowłosa przeklinała Carla, a staruszek zarzucił dumne spojrzenie i zniknęli przed drzwiami do budynku.
-Dlaczego to zrobiłeś? To była moja wina... - to były jedyne słowa, które zdołała wydobyć w tej sytuacji. 
-Co ty sobie wyobrażasz?! Nie wiesz, że takie rzeczy załatwia się dyskretnie?! Nie zamierzam przez ciebie wpadać w kłopoty, więc to logiczne, że skłamałem! Z drugiej strony jest mi to nawet na rękę, już od dłuższego czasu miałem ochotę pozbyć się niej, a sama nie da się wybronić, jeśli zaczną napierać na nią z pytaniami. - uśmiechnął się triumfalnie.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale poczuła dwie aury, które pojawiły się przed budynkiem. Staruszek wrócił z asystą w postaci młodej kobiety. Podeszli do nich.
-Opatrz tę dziewczynę. Carl, idziesz ze mną, musimy omówić parę spraw. - zmierzył go wzrokiem i oboje ruszyli z powrotem do budynku.
Kobieta kazała usiąść dziewczynie i zaczęła leczyć ją rękoma. Po skończonej czynności, zawinęła  (już nie takie głębokie) rany, których nie zdołała na poczekaniu uleczyć. Czerwonooka kiwnęła tylko głową na znak podziękowania. Medyk poszedł w stronę miasta, zaś dziewczyna bez słowa wróciła na ławkę. Czekała na powrót Carla.
-Czy to, co widziałam naprawdę działo się dziesięć lat temu...? To straszne, niezależnie jak się na to patrzy... Gdybym tylko nie pobiegła za Mattem i poczekała jak wróci z tłumu. - patrzyła pustym wzrokiem przed siebie.
Dużo myślała nad tym, co przed chwilą ujrzała. Jej rozważania przeszły na temat dziwnego mężczyzny, który podszedł do niej i Matta.
-Jak on w ogóle nazywał się? Wilk, ale jaki? Szary, siwy? Stary Wilk... - gdy wypowiedziała jego przezwisko w myślach, uświadomiła sobie coś ważnego - To o nim najprawdopodobniej mówił pan William w lochach. Nadprzyrodzony, który wszczął bunt, uciekł do Magicznego Lasu, a zarazem ktoś kto zna całą prawdę... Skoro wie wszystko... Czy to jego widziałam z lampą przed tym, gdy straciłam przytomność? To nie istotne, przez niego obwiniali nas za rzekomy bunt, którego dokonał! Gdyby nie on, sprawy potoczyłyby się może inaczej! - z początku czuła ogromny żal do mężczyzny, ale górę wzięła jej bezsilność i bezradność w zaistniałej sytuacji.
Wiedziała, że nie może cofnąć czasu i zmienić wszystkiego. Siedziała i myślała nad tym wszystkim. Wielu egzekutorów wchodzili i wychodzili niebieskimi drzwiami, w które była tak zapatrzona. Nie miała rachuby czasu, dopóki powiew wieczornego wiatru nie poczochrał jej włosów. W miarę oprzytomniała i zrozumiała, że Carl dziś już nie przyjdzie. Weszła przez pierwsze niebieskie drzwi.
-Claire, stało się coś? Wyglądasz na nieprzytomną? Czemu tak późno wracasz?
-Nic się nie stało, straciłam poczucie czasu. - dziewczyna spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.
-Niech no ja tylko dorwę tego świrniętego dzieciaka (w domyśle Carla) ! Już mu mówiłem, że niech tylko spróbuje coś tobie zrobić, to nie będzie zbyt przyjemnie! - mężczyzna bardzo się wkurzył.
-Naprawdę to nic takiego. Nie mam ochoty rozmawiać o tym, czy mógłby pan mnie przepuścić? - rycerz, widząc minę dziewczyny, zrozumiał, że mówi prawdę i przepuścił ją.
Gdy tylko wyszła, udała się do pokoju. Chwyciła co musiała i poszła zażyć kąpieli. Wycierając swoje ciało, spojrzała na znamię, które znajduje się na klatce piersiowej. Czaszka będąca podstawą znamienia, była znacznie pęknięta. Część niej, jak również zębów, które znajdowały się wewnątrz, najzwyczajniej zniknęło.
-Czyli jednak... Mama to na mnie nałożyła, żebym nie pamiętała tego, co się wtedy wydarzyło. Nie sądziłam, że kiedyś użyje swojej mocy zakrzywiania rzeczywistości na mnie, aby zmienić wspomnienia...- spojrzała raz jeszcze na znamię i zaczęła się ubierać -Odzyskałam wspomnienia, więc znaczna część zniknęła. Tylko czemu jeszcze znajduje się na moim ciele? Czyżby chroniła mnie przed  moją mocą? To by wyjaśniało jej powolny rozpad za każdym razem, gdy czułam jak coś przejmowało nade mną kontrolę, jak miało to miejsce chociażby na egzaminach. Jak dużo energii we mnie wtłoczyła, skoro aż dziesięć lat zachowała się bez żadnego uszkodzenia? Czy gdyby nie zrobiła tego, przeżyłaby...? - chciała dalej kontynuować, ale ktoś zniecierpliwiony dobijał się do wspólnej łazienki.
Wyszła i poszła do pokoju. Spojrzała na siebie w lustrze ze smutkiem w oczach. Chwilę tak stała. Podeszła do łóżka i położyła się na nim.
-Ach no tak... Jeszcze jakby tego było mało, wrócę do wspomnień z dnia, gdy wzięto mnie do tej strefy. Czy ja wtedy znów straciłam całkowitą kontrolę? Czy będę wszystko pamiętać, odtwarzając sny? Powinnam spróbować nawiązać kontakt z Makaronem, ale na pewno dziś się nie odezwie, tak jak przez te parę dni. Jeśli raz tego nie zrobię, nie powinno nic się stać. - długo się męczyła, aż w końcu zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz