Claire odwróciła się, by zobaczyć kto przybył na pole bitwy.
-A ty nie udawaj, że mnie nie słyszysz! Już ci mówiłem! Pewnego dnia przyjdę po ciebie! - wykrzyknął z dużej odległości do dziewczyny blondyn.
-Carl? Dobrze, że jesteś. Pomóż mi z nim. - odezwała się Felicia.
-Sama jesteś temu winna. Trzeba było nie zabawiać się w swoje chore gierki. Radź sobie sama. - minął zielonowłosą walczącą z Makaronem.
Młoda egzekutorka odwróciła się i szła spokojnym krokiem dalej.
-Fiu fiu. Kogo my tu mamy. Czy to nie Alex? Więc nadal służysz nadprzyrodzonym. - powiedział z cynizmem w stronę kobiety.
-Nie przypominam sobie żebym rozmawiała z takimi szczeniakami. - odpowiedziała, zaś chłopak uśmiechnął się kpiąco i odszedł.
-Claire, no weź! Nie baw się w kotka i myszkę. Nie chce mi się za tobą chodzić. - pojawił się nagle naprzeciwko dziewczyny.
-Czego ode mnie chcesz? - wydawała się nie być zaskoczoną.
-Chodź ze mną.
-Sam sobie idź, najlepiej daleko stąd. - odburknęła.
-No cóż chciałem po dobroci, ale skoro tak nie chcesz... Pozostaje mi cie przymusić do tego. - Carl uśmiechnął się i zaczął przygotowywać się do walki.
-Kolejny głupiec. - dziewczyna odsunęła się od niego.
Wystawiła ręce na boki. Kastety, które leżały dość daleko od niej zniknęły i pojawiły się na jej wysokości. Ubrała je i była gotowa do walki. Chciała zadać cios chłopakowi, ale ten zgrabnym ruchem ominął go.
-Nawet w tej formie masz zbyt oczywiste ruchy. Niczym prawie się nie różnią od tych, które robiłaś w strefie nadprzyrodzonych.
Pomimo tego, że sam nie używał broni w walce, jego koordynacja ruchowa była wystarczająco dobra, by odeprzeć wszystko, co dziewczyna przygotowała na niego. Widząc brak efektów, zaczęła gromadzić czarną otoczkę wokół własnych dłoni. Carl zdecydowanie wyglądał na rozbawionego niż przejętego tym, co robi. Czerń oplotła jej ręce i zadała najpierw jedna ręką, a potem drugą potężny cios.
-Na to właśnie czekałem. - powiedział blondyn.
Miał on wystawioną rękę przed siebie, a różnokolorowe znaki pojawiły się przed nią. Gdy tylko zetknęły się z dłońmi dziewczyny, czerń zniknęła, a znaki zaczęły powoli przyciągać kastety. Zgrabnym ruchem wyjęła ręce z broni i odskoczyła kawałek.
-No i co, nadal jesteś tak silna czy może zdziwiona? Nie martw się, jeśli nie zrobisz niczego dziwnego, to trochę pobawię się z tobą. Szkoda by było, żeby twoje zwierzęta odzyskały świadomość. Niech Felicia dostanie porządną nauczkę.
Claire wyglądała na niesamowicie wkurzoną. Zaczęła gromadzić czarną aurę jeszcze bardziej niż wcześniej. Powoli pokrywała ją i była obecna wokół ciała. Coraz mniej przypominała egzekutora, lecz dziwną kreaturę. Ociekała czernią tak bardzo, że jedyną cechą jaką można było u niej dostrzec, to dwa czerwone pasma rozchodzące się od jej oczu. Claire czuła jakby mogła tylko wszystkiemu się przyglądać, a władzę nad ciałem sprawowałby ktoś inny.
-A więc nie panujesz już nad tym? Widzę, że cie moc pochłania. Chyba jednak czas by to zakończyć. - powiedział stanowczo.
Koło chłopaka pojawiły się zielone kółka i oczekiwał ataku dziewczyny. W tym samym czasie Makaron i Klops dostali równie wielkiego szału, co można było usłyszeć. Claire ruszyła na niego z wielką siłą. Wbrew pozorom zaatakowała frontalnie. Kółka, które pękły przed chłopakiem, (na skutek silnego zderzenia) zostały zastąpione tymi bardziej oddalonymi od niego. Siła przebicia dziewczyny była tak wielka, że pochłonęła połowę z nich. Widząc, że atak staje się coraz słabszy, część kółek zmieniło swoją barwę. To z kolei spowodowało, że dziewczynie powoli mijał szał, w którym tkwiła. Czarna otoczka zanikała, a egzekutorka powoli oprzytomniała.
-Auć moja głowa. - odezwała się.
-Claire!!! - odwróciła się i widziała dziesięciometrowego Klopsa, który zrobił jeden wielki skok ku niej.
Claire zakręciło się w głowie i już miała spaść, gdy objęło ją ramię Carla. Wszyscy zaprzestali walki i ich uwaga zwróciła się ku blondynowi i dziewczynie.
-Stój demoniczny psie. Zważ na to, że los twojej pani jest teraz w moich rękach. Poddaj się. - wziął półprzytomna z wycieńczenia Claire na ramiona.
-Klopsiku chyba nie zamierzasz tego zrobić! - odezwał się głos Makarona.
Pies skinął znacząco głową do lisa i najprawdopodobniej powiedział coś łącząc się z nim w myślach. Makaron zrobił największy skok w dal jaki potrafił i zniknął. Duży demoniczny pies widząc to, odetchnął z ulgą i zmienił się w poczciwego domowego psa.
-Co ty wyprawiasz Klopsie? Uciekaj tak jak Makaron! Nie rób tego! - usłyszał cienki głos swojej pani w myślach.
-Jesteś moją właścicielką, więc nie mogę pozwolić by coś ci się stało. - odpowiedział.
-Łapska precz od Claire! - wykrzyknął wracający Matt, po tym gdy eskortował na znaczną odległość swoich przyjaciół.
Dziewczyna spojrzała w stronę nacierającego Matta wraz z Eve i straciła przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz