sobota, 9 maja 2015

Rozdział 98 - Ostatnie życzenie.

Ustały naprzeciwko siebie z przygotowaną bronią.
-Niech jeden atak przesądzi o wszystkim. - odezwała się pewna siebie Felicia.
-To pierwszy raz, gdy zgadzam się z tobą w jakieś sprawie. - ruszyła w kierunku żółtookiej.
Wymieniały ciosy jeden za drugim w bardzo żwawym tempie. W końcu zaczęły się męczyć, dzięki czemu Claire znalazła lukę w obronie Felicii. Zamachnęła się, ale ta momentalnie odskoczyła i na jej miejscu pojawiły się włosy, które w dobrym tempie nadążały za czerwonooką.
-Znów ta sama sztuczka. Nie zaskoczysz mnie ponownie.
-Phi, jeszcze zobaczymy.
Egzekutorka podpaliła kastety i czekała na kolejny ruch. Felicia wplątała swoją maczetę we włosy, więc kosmyk włosów był przeciwnikiem, a pozostałe omijały kastety i starały dosięgnąć oponentki.
-Chyba nie sądzisz, że to dobry plan. Zresztą sama tego chciałaś! - wokół dziewczyn utworzył się ognisty okrąg, przez co oddzielił je od reszty otoczenia.
Claire sprawnie unikała ciosów ze strony zielonych włosów i znalazła odpowiedni moment na wypchnięcie dziewczyny z okręgu.
-Aaa moje włosy! - zaczęła je gasić, turlając się po ziemi.
-Tak sądziłam, że będą one dla ciebie ważniejsze niż walka. Jeszcze z tobą nie skończyłam. - rzuciła celnie dwa kastety we włosy, jednocześnie unieruchamiając dziewczynę.
-Sądzisz, że tak łatwo się poddam?!
-A co możesz zrobić innego w tej sytuacji, w każdej chwili mogę cie spalić. Nie zajrzysz już wgłąb mnie, nie masz na mnie haczyka. - spoważniała - Odpowiadaj gdzie on jest! - ręka dziewczyny zapłonęła.
-Znów z tobą przegrałam, niemożliwe! Nie z tak słabą osobą!
-Odpowiadaj, bo cierpliwość mi się skończy!
-Pobiegł w tamtą stronę. - wskazała palcem.
-Na pewno? - przystawiła rękę jeszcze bliżej.
-No dobra, nie w tą tylko w druga stronę...
-Świetnie, ale jeszcze nie odebrałam nagrody za wygraną. Już od dawna chciałam to zrobić. - druga ręka zapłonęła i spaliła włosy aż do skóry.
-Aaa! Co ty mi zrobiłaś?! - zaczęła rozpaczać po stracie włosów, przez co nie była w stanie nawet wstać.

-To na co dawno zasłużyłaś, czyli obdarcie ciebie z dumy. - kastety zniknęły, a dziewczyna ruszyła we wskazanym kierunku.
Claire starała się biec przed siebie najszybciej jak potrafi, ale omijanie egzekutorów walczących ze stworami, sprawiało jej trudność.
-Czy Makaron zwołał te potwory? Nie... Musiałby mieć niesamowity autorytet, patrząc na ich ilość. Mój kochany, spokojny lisek nie mógłby tego zrobić. - szybko zrobiła wślizg, aby wielka kamienna maczuga dzierżona przez potwora nie zmiażdżyła jej.
Wstała i dalej biegnie. Zauważyła z daleka zarys postaci. Tym razem upewniła się, że jest to Carl, który powalił na ziemię jednego z potworów. Chłopak chciał pójść dalej, gdy usłyszał:
-Carl! Zatrzymaj się! 
-Claire?! Powiedz mi... Mam być po twojej stronie, więc staram się nie robić nikomu krzywdy, ale... Co tu się wyrabia? Czyżbyś chciała wszcząć bunt? Nie... Ty i twoje myślenie taktyczne nie wpadłoby na to. - zaczął się kpiąco śmiać.
-To teraz jest nieistotne. Mam ważniejszą sprawę do ciebie. Zostało mi jeszcze jedno życzenie. - chłopak spoważniał i nasłuchuje, co dziewczyna chce dalej powiedzieć - Moim ostatnim życzeniem jest... - wzięła głęboki oddech i spojrzała poważnie - Złota rybko, chcę abyś rozpracował pieczęć w tym budynku i uwolnił z niej pana Simona. Sam władasz taką mocą, więc masz ułatwione zadanie. Daje ci czas zanim moje życie dobiegnie ostatecznie końca. W dodatku gdy tego dokonasz, chcę wiedzieć o tym.
-Czy cie całkowicie pogrzało?!!! Mam pomóc temu strażnikowi?!! Po za tym jak ja mam niby to zrobić?!! - wpadł w furię, ale na dziewczynie nie robi to większego wrażenia.
-Jeszcze jedno, z pewnością pan Simon ci nie uwierzy, że sam z siebie chcesz mu pomóc, więc powiedz mu, że to ode mnie: ,,Nie powinien się pan obwiniać za tamtą sytuację, oni po prostu pana ne posłuchali z tą roślinką. To ich strata, że nie posłuchali tak mądrego dziecka''.
-Co to za idiotyczne zdania?! Zresztą skąd będziesz miała pewność, że zrobię to, może zignoruję twoje życzenie? - nieco już ochłonął.
-Choćbym nie wiem co będę się tu zakradać co parę lat i zobaczę jakie są efekty twoich prac, więc nawet nie myśl o zignorowaniu życzenia!
Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ naprzeciwko nich ktoś stanął. Jest to chłopak w krótkich, białych włosach. Jedno z jego dwóch oczu jest zamknięte, zaś otwarte mieni się żółtym kolorem. Nie widać większości jego twarzy, ze względu na zarzucony szalik. Nosi na sobie częściową zbroję, która wygląda na produkt własnej roboty. Na prawym przedramieniu, a dokładniej z ochraniacza wystaje solidnie zamocowane duże ostrze. Więcej przez tą chwilę dziewczyna nie zdołała zobaczyć, ponieważ postać przemówiła do nich:
-Dziewczyno odsuń się od niego. Utorowałem już drogę dla ciebie. Podążaj szlakiem, gdzie są nieprzytomni egzekutorzy, a dojdziesz do swoich zwierząt. - pojawiła się za nim wielka, czarna dziura, a z niej wybiegł dziwny, ptakokształtny wierzchowiec - Masz, pożyczam ci go. Ja się nim zajmę. - wskazał na Carla, a dziewczyna dostrzegła u niego bardzo długie, nienaturalne paznokcie.
-Nie ma potrzeby, on nie zamierza walczyć. Można rzec, że to umowa między nami. - to było jedyne, co przyszło jej do głowy w tej sytuacji.
-Przykro mi Claire, ale powinnaś bardziej precyzować swoje życzenia. - popchnął ją w kierunku dziwnego wierzchowca - Gdyby to nie on stanął na drodze tylko ktoś inny... Z pewnością zostawiłbym go w spokoju, ale jakże mógłby zostawić starego znajomego bez powitania? - uśmiechnął się nieprzyjemnie.
W tym samym czasie popędzana przez przybyłą osobę dziewczyna, wsiadła na ptakokształtnego wierzchowca.
-Teraz obowiązuje mnie twoje życzenie, ale pamiętaj, że następnym razem gdy się spotkamy, nie będę miał zahamowań i staniesz się moim królikiem doświadczalnym. - powiedział z błyskiem w oczach i zwrócił się w stronę chłopaka naprzeciwko - Jakby cie tu powitać Leo? 
-To ty jesteś Leo?!! Zaczekaj!! - białowłosy chłopak gwizdnął, a wierzchowiec ruszył.
Claire złapała się długiej szyi, aby nie spaść. Próbowała zawrócić, ale stwór w ogóle się jej nie słuchał. Jego prędkość uniemożliwia zejścia z niego.
-Co to było?! Jak on zrobił, że to dziwne coś, na czym jadę pojawiło się z dziwnej dziury? Kim on w ogóle jest?! Może był w tej strefie na przeszpiegach? To byłoby dość realne patrząc na to, że Carl go rozpoznał. W dodatku jest zakazanym dzieckiem. Biedak musiał stracić wcześniej oko, tak jak mój brat.... - nie zdążyła więcej pomyśleć, ponieważ zauważyła Klopsa i Makarona w krzakach, przygotowanych do ucieczki.
-Claire! Jesteś cała i zdrowa! - wykrzyknął Makaron.
-Dobrze, że nic ci nie jest, ale gdzie Leo?
-Chyba będzie walczyć z Carlem....
-Znowu ten twój znajomy?!! Zostawiłaś go tak po prostu?!
-Oczywiście, że próbowałam zawrócić, ale to coś nie chciało mnie słuchać!!
-Klopsiku, wszystko będzie dobrze. Przecież wiesz, że Leo jest silny, w dodatku to mistrz ucieczek! Przewidział, że może dojść do takiej sytuacji, wspominał coś o tym Carlowi. Powiedział, że jeśli coś podobnego się stanie, mamy spotkać się w Magicznym Lesie. - pies spojrzał na Makarona i nieco ochłonął.
-W porządku, w takim razie Claire, weź Makarona do siebie, nie jest jeszcze zdolny do szybkiego biegania.
-A ty?! Co z tobą?! -zaniepokoiła się dziewczyna.
-Będę biegł obok was. Spokojnie, może jestem teraz zwykłym psem, ale w tej formie również jestem bardzo szybki. 
Egzekutorka zeszła i chwyciła małego liska. Posadziła go na wierzchowcu, po czym sama wsiadła. Przeniosła go przed siebie. Oplotła mocno ręce wokół szyi ptakokształtnej istoty, a w wolnej przestrzeni między szyją a rękoma znalazł się Makaron, który przy takim uścisku nie ma prawa wypaść.
-Makaronie, ty wiesz z nas trojga najlepiej o jakie miejsce chodzi Leo, więc poprowadzisz nas. - oznajmił Klops, a lisek wychylił główkę, aby widzieć drogę.
-W porządku, w takim razie naprzód!! - ogłosił zdecydowanie, pies zagwizdał przez co wierzchowiec ruszył, on za nim i wkrótce potem opuścili spokojnie strefę egzekutorów.

3 komentarze:

  1. Żal mi Felicji... Współczuje jej :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe no proszę, czyli w pewnym stopniu ją polubiłaś ? :P

      Usuń
    2. To nie kwestia sympatii, tylko empatii... Nawet jeśli jej się należało to współczuje, bo utrata dumy to nic miłego.

      Usuń