wtorek, 12 maja 2015

Rozdziął 99 - Miejsce spotkania z Leo.

Po wielu męczarniach cała trójka w końcu opuściła strefę egzekutorów. Klops tak jak zapewniał, nadążał za przyjaciółmi.
-Powiedzcie mi, czemu właściwie czailiście się w tych krzakach?
-Nie chcieliśmy przykuwać dużej uwagi. Normalnie poradzilibyśmy sobie, ale czekaliśmy na ciebie. Jesteś człowiekiem, więc porównując ciebie do nas dwóch, jesteś bardzo krucha. Nie chcemy narażać ciebie na niebezpieczeństwo. - odpowiedział pies. 
-Och rozumiem... Z waszym rozmiarem od razu stalibyśmy się celem egzekutorów...
-Dokładnie.
-Teraz musimy skręcić w prawo. - przerwał im mały lisek.
Klops wydał dziwny głos, który spowodował, że ptakokształtna istota skręciła w prawo.
-Claire, kim właściwie jest Carl? 
-On również jest zakazanym dzieckiem. Leo mówił, że poznał go, gdy jeszcze był w plemieniu. - Makaron wyprzedził dziewczynę, która zamierzała coś powiedzieć.
-No to wszystko teraz jest jasne...
Rozmawiali między sobą, a mały, rudy przyjaciel co jakiś czas informował o zmianie kierunku w ich podróży. Po pewnym czasie Klops zaczął się męczyć i zrobili sobie krótką przerwę. Nikt nie wyczuwał nieprzyjaciela w pobliżu, więc odetchnęli z ulgą.
-Powiedz mi... Skąd potrafisz władać w mniejszym bądź większym stopniu swoją prawdziwą mocą? Czyżby wspomnienia z tamtego dnia, gdy znalazłaś się w strefie egzekutorów wróciły do ciebie?
-To nie tak Klopsiku... - czerwonooka zaczęła tłumaczyć wszystko w skrócie, jak do tego doszło.
-No dobra koniec odpoczynku! Musimy dalej ruszyć! Jeśli zostaniemy tu dłużej, to możemy wpaść w kłopoty! - zdecydowanie zarządził lisek.
Pozostała dwójka zrozumiała, że zbyt długo siedzieli i rozmawiali ze sobą, w końcu miała to być krótka przerwa. Claire ponownie wzięła Makarona do siebie, Klops zagwizdał i ruszyli. Tym razem szli w milczeniu, ale po przejściu sporego dystansu, jeden z trzech podróżników zabrał niespodziewanie głos:
-Szczerze muszę wam coś powiedzieć... Czy wy na głowę upadliście?!! Mówiłem abyście nic nie kombinowali!! Nie rozumiecie prostych poleceń?! Pomyśleliście chociaż wcześniej jak to mogłoby się skończyć?! 
-Haha, mój kochany pies wrócił do formy. Jak zawsze musi zacząć przyjemną rozmowę od wyrzutów w naszą stronę. - pomyślała i zareagowała na obelgi przyjaciela ogromnym, szczerym uśmiechem.
-A ty jeszcze zadowolona z tego wszystkiego jesteś?!
-Wybacz nam Klopsiku, to było dla twojego dobra. Naprawdę nie chcieliśmy źle!! - zaczął tłumaczyć się przejęty Makaron.
-Mimo wszystko... - jego intonacja głosu była teraz o wiele łagodniejsza - Nie sądziłem, że naprawdę zrobicie to dla mnie... Dziękuję... - zawstydzony nieco zmienił intonację głosu - Swoją drogą, daleko jeszcze?
Oboje i tak byli w szoku tym krótkim, ale zarazem szczerym podziękowaniem.
-Już jesteśmy praktycznie na miejscu. Mój przyjacielu, to zrozumiałe, że oboje chcieliśmy... - najmniejszy towarzysz podróży nie zdążył dokończyć odpowiedzi.
-Coś długo wam zeszło dotarcie do tego miejsca. - oczy całej trójki skierowały się na chłopaka, siedzącego na jednej ze skał.
-Leo! Jesteś cały i zdrów! - Makaron zgrabnym ruchem wyślizgnął się dziewczynie z rąk i pobiegł do białowłosego.
-Jakim sposobem on się znalazł tutaj szybciej niż my wszyscy? Dziwne... - dziewczyna zeszła z wierzchowca.
Chłopak pogłaskał najmniejszego towarzysza po główce, a jego wzrok był przekierowany w stronę psa. Claire spojrzała na drugiego, większego pupilka i zauważyła, że również patrzy na białowłosego.
-Kopę lat mój przyjacielu. - w końcu odezwał się pies.
-Masz rację, trochę minęło od ostatniego spotkania. - odparł spokojnym, ale zarazem miłym głosem - A więc pora, aby wprowadzić drugą część planu. Ty pobiegniesz jeszcze kawałek. W razie potrzeby zmylisz egzekutorów. Potem zrób to co zawsze - gwizdnął nieco inaczej niż ostatnio i istota ruszyła - Nam nic innego nie pozostaje jak przemieścić się na tych drzewach, żeby nie zostawiać śladów na ziemi.
-Myślisz, że nie domyślą się naszego planu i nie podąża za nami? Po za tym jak ty to sobie wyobrażasz? Te drzewa mają na oko z pięćdziesiąt metrów!
-Widać, że niezbyt często przebywasz w tym lesie. One żywią się twoja aura, którą mimowolnie uwalniasz, dlatego są tak duże. Nie wytropią nas. -powiedział spokojnym głosem- Więc czas w drogę. - wziął Klopsa w lewą rękę i zgrabnymi ruchami wszedł na drzewo.
Dziewczyna ewidentnie się zdziwiła widząc szybkość chłopaka. Makaron spojrzał proszącym wzrokiem na przyjaciółkę. Wzięła liska do siebie, a ten zaczepił się drobnymi pazurkami na zbroi dziewczyny, aby nie spaść. Zaczęła wdrapywać się na drzewo z pewnymi trudnościami, ale ostatecznie dala sobie radę.
-Jak właściwie zamierzasz przechodzić z drzewa na drzewo?
-Po prostu przeskoczę.
-Czy ty aby na pewno myślisz trzeźwo?! Spójrz jaka wielka różnica jest pomiędzy nimi!
-Po prostu skoczę. Nie martw się, pomyślałem również o twoich możliwościach. Spójrz na to, że te zwisające gałęzie są wiotkie, ale zarazem wytrzymałe. Użyj ich do przemieszczania się pomiędzy drzewami. Będę ci podawać konkretne, które wyglądają na solidne. W razie zaistniałego problemu krzycz, pomogę tobie.
-Więc zapowiada się powtórka z korzeni w lochach... - pomyślała i przytaknęła głową.
Białowłosy skoczył bez żadnego trudu, co ewidentnie zdziwiło egzekutorkę. Tak jak obiecał, podał dziewczynie giętką gałąź i czekał na następnym drzewie. W tym momencie to Makaron bardziej się obawiał tego skoku niż jego przyjaciółka. Zauważyła to i obiecała nie spaść wraz z nim.
-Swoją drogą wygrałeś pojedynek z Carlem? -zapytała w trakcie trzeciego skoku.
-Cóż... Nie da się tego określić. W pewnym momencie przyszli egzekutorzy i kazali mu naprawić część pieczęci, która obejmuje ich strefę, a dokładniej ten obszar, który zniszczyłem z Makaronem. I tak nie zamierzałem z nim walczyć, więc skorzystałem z okazji i poszedłem sobie. - dziewczyna zrozumiała teraz czemu wyszedł bez żadnego szwanku z potyczki.
Przeskoczyli znaczną odległość i chłopak oznajmił, że będą już schodzić. Przymierzył się i w pięciu skokach zeskoczył z drzewa.
-Co to ma w ogóle znaczyć?! Czy on właśnie skoczył z pięćdziesięciu metrów?! Kim on właściwie jest?!
-Skacz, złapie cie. -nastawił ręce.
Claire miała dylemat żeby skoczyć z tak dużej wysokości. Białowłosy powtarza ciągle, że nic jej nie będzie, więc postanowiła zaufać chłopakowi. Przycisnęła Makarona do siebie i skoczyła. Leo złapał ich bez żadnego problemu, jakby prawie nic nie ważyli. Delikatnie odstawił ich na ziemię i dał znak, aby ruszyć dalej. Po pewnym czasie doszli do opustoszałej groty. Chłopak oznajmił, że są na miejscu prowizorycznego schronu zrobionego już wcześniej na tą okazję. Claire i Klops zdziwili się jego teoretycznymi przygotowaniami, ale nie zauważyli kiedy przekroczyli subtelna pieczęć. Obraz od razu się zmienił, ponieważ grota była na prawdę pięknie przyozdobiona i przygotowana do kilkudniowego mieszkania. Zaraz obok znajdował się strumyk, więc nie musieli obawiać się o wodę. Przez dłuższy czas wszyscy odpoczywali. Ostatecznie jak doszli było już dawno po porze obiadowej, ale w grocie są przygotowane świeże owoce dla wszystkich podróżników. Skonsumowali je za wyjątkiem Leo, który twierdził, że nie jest głodny. Dziewczyna zdjęła z siebie zbroję i z delikatnością odłożyła koło niej pojemnik z okiem brata. Po odpoczynku czwórka podróżnych mają przydzielone zadania, aby przygotować kolację - Claire z Makaronem mięli zbierać drewno na ognisko, Klops pilnować groty, a Leo pójść coś upolować. Gdy każdy z nich dopełnił roli jaką mu przydzielono, usiedli przy ognisku i czekali jak kawałki mięsa się upieką. Chłopak podał po jednym kawałku dla zwierząt.
-A ty nie zamierzasz jeść? - zapytał Klops.
-Nie jestem głodny. - odparł i pies wziął się za jedzenie.
-Nie zjadł owoców, które sam najprawdopodobniej nazbierał dla nas i teraz nawet nie chce zjeść mięsa... Czy on się żywi promieniami słonecznymi?!
-Jadłaś kiedyś mięso z demonicznej stonogi? -spytał się białowłosy.
-Nie... - odpowiedziała nieśmiało Claire.

-No to zawsze musi być ten pierwszy raz. -odparł, a zwierzęta zaczęły się śmiać.
-Claire, czy to nie przypomina ci naszego pierwszego spotkania? Próbowałaś nas ,,ochronić'' przed tymi stonogami, kto by pomyślał, że znów razem do nich wrócimy
-Nawet nie musisz mi wspominać o tych paskudztwach. -dziewczyna wzięła kawałek mięsa i z niepewnością ugryzła.
-Próbowała was ochronić? - zdziwił się Leo, ale Klops od razu wyjaśnił, o co chodziło i prowadzili między sobą rozmowę.
-Ciekawa jestem jak się oni poznali. -pomruczała pod nosem i wzięła kolejny kawałek, bo mięso jej zasmakowało.
-To stare dzieje. Klopsik opowiadał mi już o tym. - odpowiedział Makaron do Claire, a ta czekała na to, co powie dalej - Gdy Leo był mały, a nasz przyjaciel znalazł go samego w Magicznym Lesie, postanowił mu pomóc. Nie chciał go wziąć ze sobą, ponieważ bał się o jego odmienność, która mogłaby chłopcu przynieść same kłopoty. W skrócie mówiąc... Opiekował się nim przez jakiś czas, ale gdy znalazł odpowiednie plemię dla kogoś takiego jak on, oddał go w ich opiekę. 
-To on nie miał żalu do niego, że go tak po prostu oddał? Po za tym skąd ty go znasz?
-Od samego początku wiedział, że Klops szuka pewnego plemienia, w którym czułby się jak wśród swoich. A skąd ja go znam? Jakiś czas temu poznałem go, gdy z Klopsem odwiedziliśmy go w jego aktualnym terytorium, na którym zamieszkuje.
-Klops nie wygląda na takiego, co by mógł się przejąć losem kolejnej zagubionej osoby w Magicznym Lesie, ale mimo wszystko ma dobre serce. Wygląda jakby skrywał je przed innymi.
-Co wy tam tak do siebie szepczecie? Porozmawiajcie też z nami, przecież nie gryziemy. - pies zachęcił pozostałą dwójkę do wspólnej rozmowy.
Cała czwórka w końcu skończyła biesiadowanie. Claire udała się do groty i ułożyła się do snu, jak pozostali.
-W sumie jak się nad tym zastanowić, to już drugi raz w życiu będę nocować w Magicznym Lesie. Bardzo się cieszę, że z Klopsikiem wszystko w porządku, ale ciekawa jestem co moi przyjaciele porabiają i ... - spojrzała swoimi egzekutorskimi oczami na pojemnik - ... brat.
Po pewnym czasie ognisko wypaliło się i wszyscy udali się do krainy snów.

6 komentarzy:

  1. Hejo!
    Dawno tutaj nie zaglądałam, ale taka długa przerwa od tego bloga mi się nie zdarzy :)

    Cieszę się, że Claire uwolniła już Klopsa (czekałam na to od... od dawna :D)

    Ciekawi mnie Leo, tamto plemię i oczywiście dalsze dzieje Claire :)

    Notki ciekawe (jak zwykle) i nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów ;)
    ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo :D
      Jak miło znowu ciebie widzieć ( a może powinnam napisać ,,czytać''? ) :)

      No ba, w końcu musiała się za to zabrać. O Leo więcej będzie w następnym rozdziale.

      Niestety jeśli chodzi o następne rozdziały jej przygód, to muszę ci zmartwić, bo w moich założeniach opowiadanie miało mieć 100 rozdziałów i tak też będzie :< Ogólnie mam już pomysł na następne opowiadanie, więc jeśli miałabyś ochotę jeszcze coś poczytać, to będzie mi miło jak zagościsz na nowym blogu :)

      Usuń
    2. Tylko 100? Szkoda :'(

      Z przyjemnością zagoszczę na nowym blogu :D
      ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj jeszczę jeden rozdział z tym co zamieżaczrobić i epilog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buahaha właśnie chodzi o to żeby nie było -niech każdy sobie wyobrazi co mogła zrobić ;>

      Usuń